logo strony Golden Retriever
Golden Retriever » Szkolenie Golden Retrievera

Opinie listowiczów

Czy szkolenie goldena jest potrzebne? Golden to tylko pies. Pies, który wymaga tyle samo pracy nad jego zachowaniem jak każdy inny. Oczywiście goldeny nie powinny rzucać się bez powodu na ludzi, atakować ich, warczeć, itp. ale źle wychowany golden potrafi tez warknąć na człowieka, potrafi pokazać ząbki i charakterek. Przykładem może być chociażby Zorba, który kiedyś sprawiał wiele kłopotów, a teraz ma być goldenem pracującym z osobą niepełnosprawną. Wystarczy tylko odpowiednie podejście i chęć pracy z psem. Niestety to, co piszą w książkach często przyczynia się do tego ze goldeny włażą właścicielowi na głowę. Wszędzie przedstawiają goldena jak wybitnie mądrą bestię, wiec potencjalny właściciel myśli, że jego pies urodził się już geniuszem i nie ma po co z nim pracować :((
Poza tym brak selekcji na charakter powoduje ze mamy coraz więcej rogatych duszyczek wśród goldków, a do tego właśnie niewłaściwe podejście właściciela i agresywny golden gotowy.
A co do relacji goldek – inny pies, w końcu to tylko psy. Oczywiście idący po ulicy goldek nie powinien znienacka rzucać się na innego pieska ale to że dochodzi pomiędzy nimi do starć to normalne – w końcu to tylko psy Agata i Leosia

Nie wolno myśleć: goldki to łagodne psy, wiec można sobie odpuścić szkolenie. Goldek to pies, krewniak wilka. Poza tym każdy goldek jest trochę inny – niektóre wyjątkowo łagodne, niemalże ciapowate. Inne bardziej energiczne, z większym temperamentem. Poza tym – gdzieś wyczytałam, że goldki mogą wykazywać zaborczość, jeśli chodzi o jedzenie lub zabawki. Moim zdaniem wcale nie koniecznie jest to wyraz agresji.
W każdym razie – żadnemu psu, nawet goldkowi nie wolno bezgranicznie ufać. Jakby nie patrzeć – to tylko zwierzak. Anita

Moim zdaniem sama decyzja o podjęciu szkolenia to za mało. Ważny jest jeszcze dobór odpowiednich metod. Gdy zaczynałam szkolić Talmiego, w Polsce jeszcze mało kto słyszał o warunkowaniu pozytywnym, czyli inaczej – pozytywnych metodach szkolenia, bez użycia siły, korekty słownej lub użycia kolczatki.
Z własnego doświadczenia wiem, że przynajmniej w przypadku mojego psa, szkolenie za pomocą korekty pozwoliło na uzyskanie całkiem posłusznego psa, ale całkowicie pozbawionego inwencji twórczej, nie poszukującego nowych zachowań. Talmi był psem pozostającym w kręgu znanych sobie i „pewnych” zachowań, o których było wiadomo, że nie wywołają potrzeby korekty. Mój pies był po prostu przygaszony.
Gdy zmieniłam metodę szkolenia na nagradzanie porządanych zachowań, Talmi jakby nagle odzyskał radość życia, okazało się, ze potrafi wymyślić całą masę fajnych zabaw, że potrafi się wygłupiać, a ja zaczęłam mieć frajdę ze wspólnego spędzania czasu – po prostu odkryłam, że mój pies myśli! 🙂
A naczelną zasadą nauczenia psa życia w środowisku rodziny jest KONSEKWENCJA. Zgodnie z zasadą, „czym skorupka za młodu….” nie należy pozwalać psu nigdy – ani razu, na podjęcie zachowania, które kiedyś w przyszłości nie będzie tolerowane. Typowym przykładem jest zabieranie do łóżka malutkiego szczeniaczka, a później, jak już zrobi się za duży, spędzanie go z łóźka. I skąd ten biedak ma wiedzieć dlaczego?! AnkaRa


O dominacji
Nowoczesna teoria dominacji zakłada z definicji, że jesteś osobnikiem dominującym nad swoim psem. Czy chcesz czy nie, wynika to z pozycji, jaką dwunożni osiągnęli dzięki ewolucji albo dzięki umiejętnie przeprowadzonemu procesowi stworzenia wszechświata (niepotrzebne skreślić).
Dominujesz, możliwością kontrolowania każdego zachowania, bo albo takowe podbudowujesz nagradzając albo ignorując, gdy chcesz, aby wygasło. Nawet, gdy pozwalasz psu na wychodzenie przed tobą, wskakiwanie na stół, czy spożywanie odchodów kangura na spacerze, to pozwalasz na to, bo taka jest Twoja a nie psa decyzja. Od początku pobytu psa w Twoim domu ustalasz reguły postępowania a nie pozwalasz na to, aby szczeniak robił to, co chce.

Jedni dominują używając smakołyka inni obroży elektrycznej. To nie obroża czyni z kogoś dominanta a efekt postępowania, niezależnie od metody.
Jeżeli podporządkowałaś sobie psa niezależnie od drogi, jaką do tego doszłaś to jesteś osobnikiem dominującym w grupie składającej się z dwóch albo więcej gatunków.

Dominacja ma wiele znaczeń niektóre z nich to:

  • To dominate = to have or exercise controlling power – nie wątpię w to, że kontrolujesz zachowanie swoich psów (metoda nieważna)
  • To dominate = to have the most important place or position in group – nie wątpię, że jesteś dla swoich psów najważniejszym punktem we wszechświecie, bo to wyróżnia wybitnych szkoleniowców
  • To dominate = to rise or to be higher than – to jak pisałem wcześniej wynika z pozycji homo sapiens osiągniętej na drodze ewolucji i nic na to nie poradzisz
  • To dominate = to have controlling influence – przygotowując ćwiczenie jako ekspert od szkolenia pozytywnego doskonale wiesz jak ważne jest wpływanie na zachowanie przez kontrolowanie środowiska, w którym szkolisz, oczywiście nagradzając czy nie nagradzając robisz to, aby kontrolować zachowanie

Dewiacja często występująca u dominantów jest tzw. domineering = desire to control others, usually without any consideration of their feelings or wishes(żądza kontroli zwykle bez zważania na odczucia czy życzenia kontrolowanych).

Tu mniej poważnie, chociaż niektórzy na liście podejść mogą do poniższego przykładu całkiem poważnie 🙂
Decyzja o kastracji może być śmiało zaliczona do „domineering”, wycinamy nie zważając na odczucia czy życzenia naszego czworonoga.
Tak na dobrą sprawę nie pytasz swojego psa czy ma życzenie biegać luzem czy chodzić na smyczy, ograniczasz swobodę, bo takie są prawa w mieście, pies nie ma nic do powiedzenia 😉

Zgadzam się, że teoria „przejęcia władzy” nie ma sensu, to nie chodzi o przejecie władzy, ale o osiągniecie tego, co jest w interesie psa bez oglądania się na właściciela. Jeżeli pies atakuje człowieka czy innego psa w obecności swojego właściciela to oznacza to, że zdecydował się kontrolować sytuację i rozwiązać ją według swoich zasad. Olewając właściciela pies jest dominantem, można psa nauczyć, że nie jest to pożądane zachowanie, czyli przejąć kontrolę nad zachowaniem psa = zdominować.

Myślę, że nieporozumienie polega na używaniu skrajności: dominacja = siła (kolczatka i obroża elektryczna) a „leadership” = pozytywne metody szkolenia.
Może to, dlatego ze „leader” to tak ładnie brzmi – dla mnie leader to świetnie wyedukowany dominant.
Rzucam hasło: Niech żyją pozytywni dominanci , precz z domineeringiem. Jacek

 


Nauka aportowania
* Ja bym pewnie zaczęła od nauki trzymania koziołka w siadzie. Wydajesz komendę siad, wkładasz psu koziołek do pyska z poleceniem trzymaj, przytrzymujesz sekundkę (trzymaj), potem delikatnie wyjmujesz (oddaj lub puść) i nagradzasz.
Jak już pies będzie sam otwierał pyszczydlo i brał koziołek a potem oddawał to spróbuj czas trzymania wydłużyć (np. 1 sek.) – puszczasz na sekundkę (trzymaj), chwytasz znowu (oddaj; puść), potem czas trzymania wydłużasz do 2 sek. itd.
Później dopiero zajęłabym się nauką podejmowania aportu z ziemi i oddawania mi go w pozycji siad. Początkowo stałabym tuż przed psem, później stopniowo zwiększałabym dystans, tak aby pies musiał do mnie podejść (najpierw kroczek, potem dwa…). Ponieważ uczę psy klikerem, więc tak byłoby mi najłatwiej :-). AnkaRa

* Postaram się wyjaśnić jak ja to rozumiem. Masz aport, powiedzmy wałeczek. Taki wałeczek do rzucania i on jest do aportowania regulaminowego i do aportowania zabawowego jednocześnie.
Usadzasz psa przy lewej nodze jak w regulaminowym aporcie. Rzucasz psu – pies czeka, (bo to regulaminowy aport), dajesz komendę regulaminową („aport”), pies biegnie po aport, wraca, siada przed Tobą, obejście do nogi i znowu masz psa siedzącego przy lewej nodze.
Rzucasz i nie czekasz aż aport (wałeczek) upadnie tylko wołasz – „zabawa”, „biegnij”, „przynieś”, „podaj”, „pitatu-pitatu” , czyli co tam używasz w zabawie na szaleństwo. Napewno masz jakąś komendę-zawołanie, co wołasz jak się wygłupiacie z linką, czy kaczuchą – dajesz taką właśnie komendę żeby pies wiedział, że to jest super szaleńcza zabawa a nie spokojne regulaminowe aportowanie.
Później, ciągle w zabawie, dajesz psu komendę „przynieś”, więc nie stoisz sztywna jakbyś kij połknęła ( ja tak długo miałam, że stałam jak słup), tylko to przynieś to całkiem śmieszne dla psa ma być zaproszenie do wspólnej zabawy – możesz mu trochę uciekać….. Pies przynosi, wcale nie każesz mu oddawać wałeczka, łapiesz z boku ten wałeczek, pies ma go tez w pycholu i razem sobie biegniecie w jednym kierunku – to nietrudne, masz psa uwiązanego zębami do wałeczka, który trzymasz. Później się zatrzymujesz, trochę przeciągasz tym wałeczkiem (pies go ciągle w ryjku trzymał i się cieszy, że wcale a wcale mu nie kazałaś się rozstawać z upolowanym wałkiem), dajesz w końcu komendę „puść”-„daj” i nagradzasz smakołykiem.
Ufff, zdaje się , że w skrócie dałam ci kolejność szkolenia łupowego – masz tutaj uciekającą zwierzynę (rzucony-lecący wałeczek), upolowanie jej (złapanie w zęby), przyniesienie do swojego stada, zaniesienie wspólnie do bezpiecznego miejsca – Ty jako szef ustalasz gdzie jest to bezpieczne miejsce, może 3 metry dalej ;-))) – rozszarpanie upolowanej zdobyczy, czyli przeciąganie się wałeczkiem, zjedzenie go, czyli smakołyk.
Ja czasem jak mi się chce mocno Szczyla zmotywować to też wtedy coś zjadam. Najczęściej Szczyl i ja jemy wtedy jakiegoś sucharka.
Koniec polowania – udało się miało wszystkie elementy. Rośniesz w oczach psa na niezłego przywódcę, co to zna się na polowaniu, czyli dbaniu o pełny żołądek stada 🙂
Regulaminowy aport to duuuże uproszczenie tego zabawowego :-))) Tylko niektóre elementy w nim występują… I dlatego może się psom nudzą. Nie ma rozszarpywania upolowanego zwierza…. Katarzyna

 


O karceniu – Roy Hunter

„To OCZYWISTE że TRZEBA karcić !
Ja najbardziej lubię używać do tego gazety zwiniętej w rolkę. Najlepiej jak gazety leżą w różnych miejscach w domu bo wtedy szybko weźmiemy ją do ręki jak pies zrobi coś nie tak.
Więc następnym razem Twój pies zrobi coś nie tak, albo nie będzie Ciebie słuchał, weź szybko gazetę i uderz się parę razy w głowę mówiąc: Kiepski nauczyciel, kiepski nauczyciel, kiepski……”

 


Nie zabijaj psa!!

K. Pryor
Rozdziały:

  1. Przedmowa.
  2. Wzmacnianie:lepsze od nagród.
  3. Kształtowanie: jak osiągać wspaniałe wyniki bez użycia siły i bólu.
  4. Kontrola bodźców: współpraca bez przymusu.
  5. Oduczanie: użycie wzmocnienia do pozbycia się niepożądanych zachowań.
  6. Wzmocnienie w rzeczywistym świecie.
  7. Clicker Training: nowa technologia.

PRZEDMOWA

Ta książka jest o tym jak uczyć – człowieka lub zwierzę, młodego lub starego, siebie lub innych – tego co może i powinno być robione. Jak pozbyć się kota ze stołu kuchennego i co zrobić żeby teściowa przestała się nas czepiać. Jak wpłynąć na zachowanie zwierząt, dzieci, szefa i przyjaciół. Jak poprawić uderzenie tenisowe, grę w golfa, wyniki w matematyce, pamięć. Wszystko to przy użyciu zasad treningu przez wzmocnienie. Te zasady to prawa, takie same jak prawa w fizyce. Są one podstawą wszystkich procesów uczenia tak jak prawo grawitacji jest podstawą spadania jabłka na ziemię. Gdy usiłujemy zmienić zachowania, nasze własne lub innych, działamy w oparciu o te prawa – świadomie bądź nieświadomie.

Zazwyczaj działamy w sposób niewłaściwy. Grozimy, wykłócamy się, zmuszamy, szantażujemy. Naskakujemy na innych kiedy coś się nie udaje, nie zauważamy okazji do nagrody kiedy wszystko idzie po naszej myśli. Jesteśmy ostrzy i niecierpliwi wobec naszych dzieci, wobec innych a nawet wobec samych siebie – i czujemy sie potem winni z powodu takiego zachowania. Zdajemy sobie sprawę, że przy pomocy innych metod moglibyśmy osiągać nasze cele o wiele szybciej i bezboleśniej, ale nie jesteśmy w stanie wprowadzić ich do codziennej praktyki. Po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni do wykorzystywania nowoczesnych metod opartych na prawach pozytywnego wzmacniania.

Jakiekolwiek stałoby przed nami zadanie – utrzymanie w spokoju czterolatka w publicznym miejscu, uczenie porządku szczeniaka, trenowanie drużyny czy uczenie się na pamięć wiersza – zrealizujemy je szybciej, lepiej i z wiekszą przyjemnością jeśli wiemy jak stosować pozytywne wzmacnianie.

Prawa rządzące wzmacnianiem są proste. Można je spisać na tablicy w dziesięć minut i nauczyć się ich w godzinę, ale wprowadzenie ich w praktyce jest już dużo cięższym wyzwaniem. To jest jak gra oparta na szybkim myśleniu. Każdy może być trenerem i niektórzy są w tym świetni od pierwszej chwili. Nie potrzeba jakichś specjalnych przymiotów, cierpliwości, mocnej osobowości, daru obcowania z dziećmi czy zwierzętami, lub tego, co treser cyrkowy Frank Buck nazywał siłą ludzkiego oka. Trzeba tylko wiedzieć dokładnie co się robi.

Zdarzają się ludzie posiadający wrodzone, intuicyjne zrozumienie działania praw rządzących procesem nauki. To utalentowani nauczyciele, zdolni dowódcy w armi, wygrywający trenerzy w sporcie, genialni treserzy zwierząt. Miałam możliwość obserwować kilku reżyserów teatralnych i dyrygentów orkiestr symfonicznych, wspaniale wyszkolonych w zastosowaniu wzmocnienia. Ci naturalnie utalentowani nauczyciele nie potrzebują książek aby wykorzystać prawa rządzące nauczaniem. Jednakże dla pozostałych – dla tych którzy zmagają się na codzień z trudnym do kontroli zwierzęciem, dzieckiem lub współpracownikiem – poznanie zasad działania wzmacniania może stać sie prawdziwym darem niebios.

Nauka poprzez wzmacnianie nie jest systemem nagród i kar – w dużej mierze nowocześni trenerzy nie używają nawet tych określeń. Sama koncepcja nagrody i kary niesie w sobie wielki ładunek skojarzeń emocjonalnych i interpretacji, takich jak pożądanie, jak strach, jak wina, jak wszystkie „trzeba” i „nie trzeba”.
Na przykład, nagradzamy innych za nasze własne czyny, kiedy kupujemy dziecku loda po tym jak na nie nakrzyczymy. Mamy też przeświadczenie, że wiemy jaka powinna być nagroda, na przykład lody czy pochwała. Ale niektórzy ludzie nie lubią lodów, a pochwała od niewłaściwej osoby w niewłaściwym momencie może sprawić przykrość. Czasami pochwała ze strony nauczyciela w klasie może być gwarancją narażenia się na śmieszność w oczach kolegów.

Spodziewamy się, że ludzie będą robić co do nich należy bez żadnych nagród. Nasza nastoletnia córka powinna zmywać talerze, bo to nałeży do jej obowiązków. Wpadamy w złość kiedy dzieci czy pracownicy łamią rzeczy, kradną, spóźniają się, odpowiadają niegrzecznie i tak dalej, bo przecież oni wiedzą, że nie powinni się tak zachowywać. Stosujemy kary, często z wielkim opóźnieniem w stosunku do danego zachowania – czego najlepszym przykładem jest pakowanie ludzi do więzień – nie dające żadnej gwarancji wpływu na przyszłe zachowania, a będące de facto jedynie formą zapłaty. Mimo to myślimy o tego typu karach jako o wychowaniu i często używamy zwrotu „ale dałem mu nauczkę”.

Nowoczesny trening wzmacniający oparty jest nie na tych popularnych wierzeniach lecz na naukowym badaniu zachowań. Z naukowego punktu widzenia wzmocnienie jest wydarzeniem, które:

  1. ma miejsce w trakcie lub po zakończeniu danego zachowania;
  2. zwiększa prawdopodobieństwo na powtórne pojawienie sie danego zachowania.

Dwa elementy są tu kluczowe: oba wydarzenia są ściśle połączone w czasie – zachowanie wywołuje wzmocnienie – i wtedy zachowanie występuje coraz częściej.
Wzmocnienia mogą być pozytywne, takie, których uczący się pragnie jak najwięcej, na przykład uśmiech lub poklepanie, bądź mogą one być negatywne, czyli takie, których chciałoby się uniknąć, na przykład szarpnięcie smyczą czy zmarszczenie brwi. Najważniejsze jest to, że są one połączone w czasie – po wystąpieniu zachowania nastąpuje wzmocnienie i w rezultacie zachowanie, które spowodowało miłe konsekwencje lub uniknęło niemiłych bedzie sią powtarzać. Ta definicja działa w obu kierunkach: jeśli dane zachowanie nie powtarza się, oznacza to, że albo wzmocnienie nastąpiło za wcześnie lub za póżno, albo, że wybór zastosowanego wzmocnienia nie był właściwy dla danego osobnika.
Dodatkowo, ja osobiście wierzę, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy naukową teorią wzmacniania a praktycznym jej zastosowaniem. Badania wykazują, że wystąpienie wzmocnienia po danym zachowaniu zwiększa występowanie tego zachowania. To prawda, lecz w praktyce, żeby uzyskać rewelacyjne wyniki, których się spodziewamy, niezbędne jest żeby wzmocnienie nastąpiło dokładnie w momencie kiedy następuje zachowanie. Bingo! Teraz! W jednej sekundzie, ty, uczeń, wiesz, że to co zrobiłeś w tej chwili przyniosło ci nagrodę.
Nowocześni trenerzy rozwinęli wiele sposobów na wzmacnianie natychmiastowe, przede wszystkim poprzez użycie sygnału zaznaczającego zachowanie.
Ta nowa wersja książki „Nie zabijaj psa!” mówi o prawach rządzących wzmacnianiem, o niektórych praktycznych zastosowaniach tych praw w realnym świecie oraz o coraz bardziej rozpowszechnionym stosowaniu clicker training.

Ja usłyszałam po raz pierwszy o pozytywnym wzmacnianiu na Hawajach, gdzie w 1963 roku pracowałam jako główny treser delfinów w ośrodku Sea Life Park. Miałam doświadczenie w tresowaniu psów i koni metodami tradycyjnymi, ale z delfinami to była zupełnie inna sprawa. Nie można używać smyczy czy wędzidła czy nawet ręki na zwierzęciu, które po prostu od ciebie odpływa. Jedynym narzędziem do dyspozycji pozostawały pozytywne wzmocnienia, zwykle w postaci wiaderka pełnego ryb.

Podstawy treningu poprzez wzmocnienie zostały mi wyłożone przez psychologa. Sztuki stosowania tych podstaw w praktyce nauczyłam się podczas pracy z delfinami. Jako biolog z wykształcenia i osoba od lat interesująca się zachowaniem zwierząt, uległam zafascynowaniu nie tyle samymi delfinami ile możliwością komunikowania z nimi, ilością informacji przepływającą ode mnie do zwierzęcia i od zwierzęcia do mnie. To czego nauczyłam się podczas pracy z delfinami znalazło potem zastosowanie w pracy z innymi zwierzętami. Zaczęłam też zauważać jak niektóre elementy tych doświadczeń powoli wkradały się do mojego życia codziennego. Przestałam krzyczeć na własne dzieci, bo stwierdziłam, że krzyki nie przynoszą żadnych rezultatów. Zaczęłam natomiast wzmacniać właściwe zachowania co dawało podwójną korzyść: działało dużo lepiej i w domu był spokój.
Za praktyczną nauką jaką wyniosłam z pracy z delfinami kryje się solidna teoria naukowa. Ta książka wychodzi daleko poza teoretyczne ramy, ponieważ uważam, że reguły praktycznego stosowania tych teorii są w znacznym stopniu pomijane bądź źle stosowane przez samych naukowców. Lecz podstawy teorii są dobrze zakorzenione i muszą być brane pod uwagę.

Tę teorię, znaną w psychologii pod nazwą modyfikacji zachowań, teorii wzmacniania, uwarunkowania instrumentalnego, psychologii behawioryzmu i analizy behawiorystycznej, w dużej mierze zawdzięczamy pracy profesora z Harwardu, B. F. Skinnera.
Nie znam żadnej innej nowoczesnej myśli naukowej, która byłaby bardziej oczerniana, fałszywie interpretowana i źle stosowana w praktyce niż teoria Skinnera. Samo imię Skinnera wywołuje wściekłość wśród zwolenników „wolnej woli”, która miałaby odróżniać człowieka od zwierzęcia. Dla ludzi wychowanych w humanistycznych tradycjach sama myśl o manipulowaniu ludzkimi zachowaniami przy pomocy świadomie stosowanych technik jest czymś z gruntu złym. I to pomimo oczywistego faktu, że wszyscy bezustannie usiłujemy sobą nawzajem manipulować za pomocą wszystkich dostępnych nam środków.
Podczas gdy humaniści atakowali behawioryzm i samego Skinnera z zaciekłością z jaką w dawnych czasach atakowano heretyków religijnych, sam behawioryzm rozrastał się do rozmiaru ważnej galęzi psychologii. Powstawały wydziały uniwersyteckie, kliniki, periodyki fachowe, kongresy międzynarodowe, programy post-uniwersyteckie, doktryny, schizmy oraz tony literatury.
I pojawiły się pierwsze rezultaty. Przy niektórych schorzeniach, jak na przykład autyzm, kształtowanie i wzmacnianie wydają się przynosić rezultaty jakich nie dają inne terapie. W wielu przypadkach terapia oparta na technikach behawioryzmu doprowadziła do pozytywnego rozwiązania problemów emocjonalnych pacjentów. W niektórych okolicznościach sama zmiana zachowań zamiast zagłębiania się w ich korzenie, przyczyniła się do powstania terapii rodzinnej, która bada zachowania wszystkich członków rodziny, a nie jedynie osoby chorej. To nawet na zdrowy rozsądek wydaje się słuszne.

Wczesne próby kształtowania procesów uczenia się krok po kroku, z pomocą wzmacniania studentów za poprawne odpowiedzi, zaowocowały powstaniem uczących maszyn i zaprogramowanych podręczników. Te pierwsze kroki nie były zbyt sprawne, lecz doprowadziły do powstania CAI, Computer Assisted Instruction (Komputerowo Wspomagane Uczenie), które jest niezwykle zabawne ze względu na rodzaj stosowanych wzmocnień (fajerwerki, tańczące roboty) oraz szalenie efektywne dzięki wielkiej precyzji komputera w koordynacji czasowej.
Wprowadzono programy oparte na wzmocnieniu także w szpitalach psychiatrycznych i w podobnych instytucjach. Pacjenci kolekcjonowali żetony, które mogli potem wymieniać na słodycze lub papierosy. Powstało wiele programów odchudzających bądź oduczających złych nawyków opartych na samokontroli. Wydajne systemy edukacyjne oparte na zasadach kształtowania i wzmacniania, takie jak Precision Teaching (Uczenie Precyzyjne) czy Direct Instruction (Uczenie Bezpośrednie), zaczynają wkradać się do naszych szkół. Ciekawym zastosowaniem wzmacniania w treningu reakcji psychologicznych jest biofeedback.
Naukowcy przestudiowali najdrobniejsze nawet aspekty uwarunkowań. Odkryli, na przykład, że jeśli w programie auto-treningowym przewidziane jest prowadzenie zapisu graficznego własnych osiągnieć, dużo lepsze rezultaty osiąga się poprzez staranne codzienne zamalowywanie kwadracika niż poprzez zwykłe stawianie w nim krzyżyka.
Zaabsorbowanie detalami ma ważne podstawy psychologiczne, lecz rzadko prowadzi do dobrego treningu praktycznego.
Trening jest jak pętla, dwustronne porozumiewanie, gdzie wydarzenie na jednym końcu pętli powoduje zmiany na drugim, dokładnie tak samo jak w systemie komputerowym. A jednak wielu psychologów traktuje swoją pracę jako coś co robią podmiotowi, a nie z podmiotem. Dla prawdziwego trenera zróżnicowane i nieprzewidziane reakcje podmiotu są najciekawsze i potencjalnie najbardziej produktywne w procesie treningu. Mimo to większość eksperymentów jest zaplanowana w taki sposób by minimalizować lub ignorować indywidualistyczne reakcje. Wynajdywanie metod na wprowadzenie tego co Skinner nazwał kształtowaniem i stopniową zmianą zachowań, jest procesem twórczym.

W literaturze psychologicznej pełno jest przykładów na programy kształtujące pozbawione wyobrażni, żeby nie powiedzieć bezsensowne, które, według mnie, są jedynie wyjątkowo okrutnym systemem kar.
Jako przykład weżmy niedawno opublikowany sposób na moczenie łóżka. Przewiduje on nie tylko umieszczenie specjalnych czujników wilgoci w łóżku dziecka, ale wręcz obecność terapeuty przez całą noc. Autorzy mieli na tyle zdrowego rozsądku, że przepraszająco wyjaśniali dość wysoki koszt takiej terapii. A jakie koszty ponosi psyche dziecka poddanego takiej terapii? Tego rodzaju rozwiązania „behawiorystyczne” przypominaja zabijanie muchy łopatą.

To Schopenhauer powiedział kiedyś, że każdy nowy pomysł jest najpierw wyśmiewany, potem ostro atakowany, a potem uznawany za oczywistość. Jak widać teoria o wzmacnianiu nie stanowiła tu wyjątku. Wiele lat temu Skinner został powszechnie wyśmiany gdy zademonstrował kształtowanie poprzez nauczenie pary gołębi gry w ping-ponga. Kiedy dla swoich małych córeczek zbudował ciepły, wygodny, samo-czyszczący, pełen zabawek kojec, okrzyknięto to dzieło nieludzkim „pudłem na dzieci”, czymś niemoralnym i graniczącym z herezją. Do tej pory krążą plotki, że córki Skinnera oszalały, podczas gdy obie są cenionymi na polu zawodowym i uroczymi osobami.
W naszych czasach wielu wykształconych ludzi traktuje teorię wzmacniania jak coś mało ważnego, co jest im znane od zawsze. W rzeczywistości wiekszość ludzi nie rozumie jej, bo gdyby było przeciwnie, nie zachowywaliby się tak jak się zachowują wobec innych.

Od czasu moich doświadczeń z tresowaniem delfinów odbyłam wiele odczytów i pisałam o prawach rządzących wzmacnianiem zarówno w kołach akademickich i zawodowych, jak dla szerokiej publiczności. Uczyłam tego rodzaju treningu uczniów szkół średnich, studentów, gospodynie domowe i pracowników zoo, rodzinę i przyjaciół, i – podczas seminariów weekendowych – kilkanaście tysięcy właścicieli i treserów psów. Obserwowałam też wiele innych rodzajów treningu, od kowbojów do trenerów sportowych, i zauważyłam, że zasady wzmacniania zaczynają się powoli wkradać do naszej świadomości.

Treserzy zwierząt w Hollywood nazywają pozytywne wzmocnienie „affection training” (trening przez miłość) i używają tych technik aby uzyskać zachowania niemożliwe do uzyskania przy pomocy siły, takie jak te u zwierząt występujących w filmie „Babe”. Wielu trenerów olimpijskich używa dziś pozytywnego wzmocnienia i kształtowania zamiast zastraszania i osiąga dzięki temu znaczne wyniki sportowe.
Nigdzie jednak nie znalazłam opisu reguł teorii wzmacniania tak spisanych aby mogły być pomocne w praktycznym rozwiązywaniu problemów. Oto więc one, spisane w tej książce tak jak ja je rozumiem i jak je widzę stosowane – prawidłowo i błędnie – w życiu codziennym.

Wzmacnianie nie rozwiązuje wszystkich problemów. Nie powiększy wam konta w banku, nie uratuje rozlatującego się małżeństwa i nie przezwycięży zaburzeń osobowości. Niektóre sytuacje, na przykład płaczące niemowlę, nie reprezentują problemów dotyczących treningu i wymagają innych rozwiązań. Niektóre zachowania ludzkie i zwierzęce mają podłoże genetyczne i mogą okazać się trudne lub niemożliwe do zmodyfikowania poprzez trening. Niektóre problemy nie są warte zachodu. Ale w wielu życiowych wyzwaniach, próbach i kłopotach prawidłowe użycie wzmacniania może pomóc.

Zastosowanie pozytywnych wzmocnień w jednej sytuacji może pokazać wam jak używać ich w innych. Jak powiedział kiedyś gorzko treser delfinów z którym pracowałam: „Nikomu, kto przedtem nie wytresował kurczaka, nie powinno się pozwalać mieć dzieci.”
Chodzi o to, że doświadczenie zdobyte w trakcie tresury kurczaka, stworzenia, którego niczego nie można nauczyć siłą, powinno jasno dać do zrozumienia, że użycie kar wobec dziecka nie daje rezultatów. Powinno też dostarczyć pomysłów jak wzmacniać u dziecka porządane zachowania.
Zauważyłam, że większość treserów delfinów, którzy muszą rozwinąć w sobie zdolność używania pozytywnych wzmocnień niezbędną w codziennej pracy, posiada wyjątkowo miłe i zgodne dzieci.
Ta książka nie zagwarantuje wam zgodnych dzieci. W rzeczy samej nie obiecuje ona żadnych rezultatów ani umiejętności. To co ma do zaofiarowania to podstawowe zasady leżące u podstaw procesu nauczania i niektóre wskazówki dotyczące stosowania tych zasad w sposób twórczy w rozmaitych sytuacjach. Może pomóc wam uporać się z niektórymi problemami, z którymi borykacie się od lat lub rozwiązać sytuacje, które utknęły w martwym punkcie. Na pewno, jeśli sobie życzycie, nauczy was jak wytresować kurczaka.

Wydaje się, że trening przez wzmocnienie posiada wlasną, naturalną kolej rzeczy. Następne rozdziały ułożone są w kolejności, w której mają miejsce poszczególne elementy treningu, od najprostszych do najbardziej złożonych. Wydaje się to być także kolejność, w której ludziom najłatwiej przychodzi nauka jak zostać trenerem.
Cała książka zorganizowana jest tak aby ułatwić zrozumienie teorii wzmacniania, a przykłady jej stosowania mają być jej odzwierciedleniem praktycznym. Poszczególne, prezentowane w książce metody mają być sugestią bądź inspiracją raczej niż zbiorem instrukcji.

1. Wzmacnianie: lepsze od nagród

Co to jest wzmacnianie pozytywne?

Wzmacnianie to cokolwiek, co występując jednocześnie z zachowaniem, powoduje, że zachowanie to ma większe szansę się powtórzyć. Zapamiętajcie to stwierdzenie. W nim leży sekret treningu.
Istnieją dwa rodzaje wzmocnień: pozytywne i negatywne.
Pozytywne wzmocnienie to coś czego podmiot pragnie jak jedzenie, pieszczoty lub pochwała.
Negatywne wzmocnienie to coś czego podmiot pragnie uniknąć – uderzenie, zmarszczone brwi lub niemiły dźwięk (brzęczyk w samochodzie, kiedy nie zapniesz pasów bezpieczeństwa to jest negatywne wzmocnienie).Zachowanie, które występuje samoistnie, nawet jeśli bardzo rzadko, może być zawsze wzmocnione. Jeśli wołasz szczeniaka i głaszczesz go kiedy przyjdzie, jego przychodzenie na zawołanie stanie się stopniowo coraz bardziej prawdopodobne, nawet bez żadnej innej formy nauki.
Wyobraźmy sobie, że czekasz na telefon od kogoś – dziecka, rodziców, ukochanej osoby. Jeśli ta osoba nie dzwoni, niewiele możesz z tym zrobić. Głównym punktem treningu przez wzmocnienie jest to, że nie możne wzmocnić zachowań, które nie mają miejsca.
Z drugiej strony, jeśli jesteś zawsze zachwycony kiedy ukochana osoba dzwoni, czyli wzmacniasz pozytywnie to zachowanie, są szanse, że będzie się ono pojawiać coraz częściej.
(Jeśli zastosujesz negatywne wzmocnienie – „Dlaczego nie dzwoniłeś, dlaczego ja zawsze muszę do ciebie dzwonić, dlaczego nigdy nie dzwonisz”, i tak dalej, – prowokujesz niemiłą sytuację, której dzwoniący będzie się starał unikać nie dzwoniąc do ciebie. To ty uczysz go by nie dzwonił.)

Ofiarowanie pozytywnego wzmocnienia zachowania jest podstawą treningu. W literaturze naukowej można znaleźć następujące wypowiedzi psychologów: „zastosowano metody behawiorystyczne”, lub „problem rozwiązano poprzez zastosowanie behawioryzmu”. Oznacza to, po prostu, że porzucono poprzednią metodę i zastosowano pozytywne wzmocnienie. Nie oznacza to wcale, że zastosowano wszystkie opisane w tej książce sposoby; być może nawet ich nie znano.
Mimo to, przejście do wzmacniania pozytywnego często wystarcza samo w sobie. Jest to najbardziej efektywny sposób pomocy, na przykład dziecku, które moczy łóżko: pochwała w cztery oczy i przytulenie za suche prześcieradło.

Pozytywne wzmacnianie można stosować również wobec samego siebie. Kiedyś byłam członkiem szekspirowskiej grupy, w której spotkałam czterdziestoletniego adwokata z Wall Street, zapalonego gracza w squash. Podsłuchał on kiedyś moją rozmowę o wzmacnianiu i podszedł potem do mnie, mówiąc, że ma zamiar wypróbować je na sobie w grze w squash. Zamiast, jak miał w zwyczaju, przeklinać własne błędy, postanowił chwalić samego siebie za dobre uderzenia.
Spotkałam go w dwa tygodnie później. „Jak idzie squash?” zapytałam. Na jego twarzy ukazał sie wyraz zdumienia i radości, nieczęsto widywany u nowojorskich adwokatów. „Z początku czułem się jak idiota”, powiedziaał. ” Mówiłem sobie: „brawo chłopcze, świetnie” za każde dobre uderzenie. Kiedy ćwiczyłem sam, nawet się poklepywałem po ramieniu. I nagle moja gra zaczęła się polepszać. Jestem o cztery miejsca wyżej w tabeli klubowej niż byłem kiedykolwiek. Wygrywam z ludżmi, którym kiedyś nie mogłem odebrać nawet jednego punktu. I dużo lepiej się bawię. Ponieważ nie przeklinam sam siebie przez cały czas gry, nie schodzę z boiska wściekły i rozczarowany. Jeśli nie wyszło mi jedno uderzenie to trudno, wyjdzie następnym razem. I świetnie się bawię kiedy mój przeciwnik popełnia błąd, wścieka się i wali rakietą w ziemię. Wiem, że to nie pomoże jego grze i tylko się uśmiecham…”
Co za szatański przeciwnik. I to tylko dzięki zastosowaniu pozytywnego wzmocnienia. Wzmocnienia nie są absolutne lecz relatywne. Deszcz jest pozytywnym wzmocnieniem dla kaczek, negatywnym dla kotów, zazwyczaj obojętnym dla krów. Jedzenie nie jest pozytywnym wzmocnieniem jeśli mamy pełen żołądek. Uśmiechy i pochwały mogą być bezużyteczne jeśli podmiot usiłuje nas doprowadzić do szału. Aby stać się wzmacniaczem obrany element musi być pożądany przez podmiot.

Pożyteczne jest używanie zróżnicowanych wzmocnień w tej samej sytuacji treningowej. W Ośrodku Oceanicznym Sea World wieloryby dostają wiele wzmocnień włącznie z rybami (ich pożywienie), głaskaniem i drapaniem po różnych częściach ciała, uwagą trenera, zabawkami i tak dalej.
Odbywają się całe pokazy podczas których zwierzęta nie wiedzą które kolejne ich zachowanie będzie wzmocnione i w jaki sposób. „Niespodzianki” są tak interesujące dla zwierząt, że cały pokaz może się odbyć bez użycia standardowego wzmacniacza jakim są ryby. Zwierzęta dostają swój posiłek pod koniec dnia.
Potrzeba ciągłej zmiany elementu wzmacniającego jest też ciekawym wyzwaniem dla samego trenera.

Pozytywne wzmacnianie ma też korzystny wpływ na stosunki międzyludzkie. Jest podstawą sztuki dawania prezentów: trafny wybór czegoś co na pewno podziała wzmacniająco. (Trafny wybór jest również wzmacniaczem dla osoby wybierającej prezent.)
W naszej strefie kulturowej robienie prezentów jest często domeną kobiet. Znana mi jest nawet rodzina, w której matka kupuje prezenty gwiazdkowe dla wszystkich od wszystkich. Na Gwiazdkę rozgrywa się zabawna scena podczas której siostry i bracia zgadują: „A, to jest od Ani dla Krzysia” – a wszyscy obecni doskonale widzą, że Ania nie miała z tym nic wspólnego. Takie postępowanie nie wykształca w dzieciach zdolności wyboru sposobów wzmacniania zachowań innych ludzi.

W naszej kulturze człowiek, który wyrobił w sobie umiejętność obserwacji stosowaną w procesie wzmacniania, ma dużą przewagę nad innymi. Jako matka upewniłam się, że moi synowie potrafią dawać prezenty. Kiedy mieli pięć i siedem lat zabrałam ich kiedyś do eleganckiego sklepu i pozwoliłam wybrać dwie sukienki dla ich młodszej siostry. Mieli świetną zabawę siedząc w pluszowych fotelach, oceniając kolejne przymierzane przez siostrę sukienki. Mała też doskonale się bawiła i miała ostateczne prawo decyzji. Dzięki takim doświadczeniom wszyscy troje nauczyli się zwracać uwagę na potrzeby innych ludzi i czerpać przyjemność z odkrywania pozytywnych elementów wzmacniających wobec bliskich im osób.

Wzmacnienie negatywne

Wzmocnienie utrwala zachowanie, ale niekoniecznie jest to coś czego uczący się pożąda. Unikanie czegoś niepożądanego może również być elementem wzmacniającym. Badania laboratoryjne wykazały, że zachowanie może być umocnione poprzez bodziec negatywny jeśli zmiana zachowania spowoduje zniknięcie tego bodźca. Tego typu bodźce są nazywane wzmacnianiem negatywnym: ludzie i zwierzęta gotowi są pracować by ich uniknąć.

Negatywne wzmacnianie może być niezwykle delikatne – poczynając od krzywego spojrzenia przyjaciela kiedy opowiemy kiepski dowcip, czy lekkiego powiewu zimnego powietrza z klimatyzatora, który spowoduje, że wstaniemy i przesiądziemy się na inne krzesło. Także bardzo ostre bodźce mogą być jednocześnie negatywnymi wzmacniaczami i karą, jak na przykład publiczne poniżenie czy szok elektryczny. Możemy boleśnie odczuwać kiedy ktoś na nas wrzeszczy, ale szybko się uczymy wchodzić do biura tylnymi drzwiami, kiedy wrzaskliwy szef stoi w głównym wejściu.

Negatywne wzmocnienia to coś co możemy zatrzymać lub czego możemy uniknąć modyfikując nasze zachowanie. W momencie zmiany zachowania negatywny bodziec ustaje i nowe zachowanie jest wzmocnione. Wyobraźmy sobie, że siedząc w saloniku u cioci położę nogi na stoliku do kawy jakbym była u siebie w domu. Ciocia znacząco unosi brwi. Moje nogi wracają na podłogę. Ciocia się rozluźnia. Ja czuję ulgę.
Uniesione brwi cioci to był negatywny bodziec działający jako negatywne wzmocnienie. Ponieważ udało mi się zatrzymać ten negatywny bodziec, nowe zachowanie, czyli moje nogi na podłodze, prawdopodobnie się nie powtórzy, przynajmniej w domu cioci, ale nie wykluczone, że również w innych domach.

Nauka może się odbywać prawie wyłącznie poprzez stosowanie negatywnych bodźców wzmacniających. Większa część tradycyjnego szkolenia zwierząt odbywa się w ten sposób. Koń uczy się skręcać w lewo kiedy pociągamy za lewe wodze bo nieprzyjemny ucisk w pysku znika po wykonaniu zakrętu. Lew wskakuje na stołek i zostaje tam żeby uniknąć świstu bata lub krzesła trzymanego koło pyska.
Jednak negatywne wzmocnienie to nie to samo co kara. Na czym polega różnica? W pierwszym wydaniu tej książki napisałam, że karą jest negatywny bodziec występujący po zachowaniu, które miało być zmodyfikowane, czyli bodziec ten nie może mieć żadnego wpływu na zachowanie. „Dziecko dostało lanie za zły stopień i następne stopnie mogą być lub nie być lepsze. Jedno jest pewne: stopień już otrzymany się przez to nie zmieni.” Rzeczywiście, kiedy celowo wymierzamy karę robimy to zazwyczaj dużo za późno, ale nie na tym polega właściwa różnica pomiędzy karą i negatywnym wzmocnieniem.

Współcześni analitycy zachowń identyfikują karę z wydarzeniem które zatrzymuje zachowanie. Dziecko usiłuje włożyć metalową spinkę do kontaktu. Matka gwałtownym ruchem oddala jego rękę od kontaktu. To zagrażające życiu zachowanie musi być przerwane teraz. Zachowanie ustaje. Mogą wystąpić inne zachowania – dziecko zaczyna płakać, matka czuje się winna i tak dalej – ale zachowanie „spinka-w-kontakcie” zostało zahamowane, przynajmniej chwilowo. Oto jak działa kara.

B.F. Skinner był bardziej precyzyjny. Zdefiniował on karę jako utratę czegoś pożądanego w rezultacie zachowania – w przypadku dziecka przyjemności z zabawy spinką – lub wystąpienie czegoś niemiłego. Jednakże, w obu przypadkach, mimo że zachowanie ustaje, nie ma żadnej gwarancji na przyszłość. Wiemy, że wzmocnienie umacnia zachowania w przyszłości, a kara nie daje nadzei na przewidzialne zmiany.
Na przykład, czy łapiąc dziecko lub dając mu po łapach, nawet w dokładnie tym samym momencie, będziemy mieć gwarancję, że nie będzie ono już próbowało nic wtykać do kontaktu? Zapytajcie o to rodziców małych dzieci. Zwykle kończy się na tym, że zabieramy małe przedmioty, dorabiamy pokrywki do kontaktów, przesuwamy meble tak by je zasłonić i czekamy aż dziecko wyrośnie z potrzeby wtykania do nich spinek.
Analitycy zachowań patrzą na to inaczej. Zarówno wzmacnianie jak kara są procesami określanymi przez rezultaty. Negatywne wzmacnianie może być używane efektywnie do nauki zachowań i pomimo stosowania negatywnych bodźców proces ten może być stosunkowo bezbolesny.
Oto przykład (z podziękowaniem dla eksperta od lam Jima Logana) użycia negatywnego wzmocnienia do tresury na wpół oswojonego zwierzęcia jakim jest lama, trzymana w Stanach Zjednoczonych jako zwierzę do towarzystwa, a w innych krajach jako zwierzę stadne i na wełnę.
Lamy są nieśmiałe i płochliwe jak konie. Jeżeli nie są od małego przyzwyczajone do ludzi, trudno jest się do nich zbliżyć. Instrumentalne uwarunkowanie poprzez pożywienie zdaje świetnie egzamin z lamami, ale czasami są one zbyt płochliwe by podejść do człowieka na tyle blisko by wziąć jedzenie. Oto jak radzą sobie wtedy nowocześni treserzy: używają klikera jako sygnału informującego lamę, że to co robi jest właściwe i należy się nagroda. Lecz właściwym i realnym wzmocnieniem jest usunięcie negatywnego bodźca.
W rzeczywistości mówią do lamy: „Czy pozwolisz mi podejść do siebie na trzydzieści stóp? Tak? Dobrze! Kliknę klikerem, odwrócę się i odejdę na większą odległość.” „A teraz pozwolisz mi podejść na dwadzieścia pięć stóp? Tak? Dobrze! Kliknę i oddalę się.”
Używając klikera do zaznaczenia pożądanego zachowania, w naszym przypadku stania spokojnie w miejscu, i ofiarowując oddalenie się człowieka jako wzmocnienie, czasami udaje się podejść do lamy w ciągu kilku minut. To tak jakby lama miała kontrolę nad sytuacją. Dopóki stoi spokojnie w miejscu jest w stanie nas od siebie oddalić. Więc stoi, nawet kiedy człowiek jest już zupelnie blisko.
Kiedy lama pozwoli sie dotknąć kilka razy i za każdym razem ręka się cofnie, można powiedzieć, że lody zostały przełamane. Osoba nie jest już tak groźna. Teraz jest czas na wiaderko z pokarmem. Komunikacyjna pętla się zamyka: „Mogę cię dotknąć kiedy stoisz w miejscu? Tak? Klik i, prosze, tu jest coś pysznego do jedzenia.” Lama jest na dobrej drodze do otrzymania pozytywnego wzmocnienia z jedzeniem, głaskaniem i drapaniem włącznie, w zamian za swoje nowe zachowanie, czyli stanie w miejscu zamiast ucieczki na oślep.

Wykorzystanie wycofania czy złagodzenia negatywnego bodźca jest podstawą tak zwanej techniki „szepczących do koni”. W większości przypadków trener pracuje z koniem puszczonym wolno na ogrodzonym terenie i w stosunkowo krótkim czasie przekształca konia uciekającego w popłochu w konia akceptującego spokojnie obecność człowieka. Koń, przed chwilą zupełnie oszalały, uspokaja się, akceptuje nawet siodło i jeźdźca i efekt takiej sceny jest zupełnie magiczny.
Treserzy używający tego rodzaju technik często mają przesądne wytłumaczenie tego co się dzieje. Wielu wypracowało sobie jakiś ruch bądź dźwięk, który pełni funkcję sygnału lub uwarunkowanego wzmocnienia lecz niewielu czyni to świadomie. W każdym razie to nie magia działa na konia, lecz prawa instrumentalnego uwarunkowania.

Negatywne wzmacnianie jest przydatne, lecz należy pamiętać, że każdy jego moment zawiera w sobie również element kary. Kiedy szarpiemy za lewe wodze, do chwili kiedy koń skręci stosujemy karę za chodzenie na wprost. Nadużycie negatywnych wzmocnień może doprowadzić do – jak nazwał to Ph. D. Murray Sidman – „odpadania”, które jest negatywnym efektem ubocznym stosowania kar (patrz rozdział 4).

Synchronizacja wzmocnień

Jak już wspomniałam, wzmocnienie musi nastąpić w synchronizacji z zachowaniem, które ma zmodyfikować. Synchronizacja wzmocnienia reprezentuje informację: mówi uczącemu się o co nam dokładnie chodzi.
Kiedy ktoś usiłuje się czegoś nauczyć, informacje zawarte w elemencie wzmacniającym stają się ważniejsze od samego wzmocnienia. Podczas trenowania atletów lub tancerzy to okrzyk trenera „Tak!” lub „Dobrze!” podkreśla zachowanie w momencie kiedy ono się pojawia i dostarcza trenującym prawdziwej informacji – nie dyskusja w szatni w godzinę później.

Opieszałe wzmacnianie jest największym problemem początkującego trenera. Pies siada, ale zanim właściciel powie „Dobry pies”, pies już zdążył wstać. Jakie zachowanie zostało wzmocnione przez słowa „Dobry pies”? Wstawanie. Kiedy napotykacie na trudności w szkoleniu, pierwsze pytanie, które należy sobie zadać to czy wzmacnia się zbyt późno. Jeśli pracujecie z człowiekiem lub ze zwierzęciem i macie problemy, dobrze jest poprosić kogoś o poobserwowanie i wyłapanie zbyt powolnych wzmocnień.
Zawsze wzmacniamy się nawzajem zbyt póńno. „Kochanie, jak pięknie wyglądałaś wczoraj wieczorem” różni się bardzo od tego samego komplementu wypowiedzianego na gorąco. Spóźniony komplement może nawet mieć przeciwny od zamierzonego efekt ( A co, czy teraz nie wyglądam pięknie?) Mamy zadziwiające zaufanie, że słowa potrafią wypełnić dziurę w czasie.
Wzmacniać za wcześnie też nie należy. W zoo w nowojorskim Bronxie strażnicy mieli kłopoty z gorylem. Należało wyprowadzić go na wybieg w celu wyczyszczenia wewnetrznej klatki, lecz goryl nabrał zwyczaju siadania w przejściu i blokowania automatycznych drzwi.
Kiedy strażnicy z zoo zostawiali na wybiegu jedzenie lub wymachiwali bananami goryl albo ich ignorował albo szybko łapał jedzenie i wracał na swoje miejsce w drzwiach zanim te się zamknęły. Poproszono o radę tresera z zoo. Wyjaśnił on, że zostawianie jedzenia i machanie bananami były próbą wzmocnienia zachowania, które jeszcze nie wystąpiło. To sie nazywa przekupstwo. Rozwiązanie leżało w tym by ignorować goryla kiedy siedzał on w drzwiach i wzmacniać go kiedy tylko zdarzało mu się z własnej woli wyjść na wybieg. I już po problemie.

Myślę, że czasami wzmacniamy dzieci zbyt wcześnie w błędnym przekonaniu, że je zachęcamy („Dobra dziewczynka, prawie ci się udało”). Być może umacniamy w ten sposób próbowanie. Jest różnica między próbowaniem robienia czegoś a robieniem tego. Jączenie „och, nie mogę, nie potrafię” czasami może odpowiadać prawdzie lecz może też być symptomem wzmocnienia próbowania. Z reguły, dawanie prezentów, składanie obietnic, prawienie komplementów i tak dalej za zachowanie, które się jeszcze nie pojawiło, absolutnie nie wzmacnia tego zachowania. Wzmacnia jedynie to co się już pojawiło, czyli, prawdopodobnie, samo domaganie się wzmacniania.

Podczas trenowania negatywnych wzmocnień równie ważnym elementem jest synchronizacja w czasie. Koń uczy się skręcać w lewo kiedy pociągamy lewe wodze jeśli ciągnięcie ustaje w momencie wykonania przez niego skrętu. To ustanie ciągnięcia jest elementem wzmacniającym. Wskakujecie na konia, naciskacie na jego boki i koń rusza do przodu. Wtedy należy zwolnić ucisk (chyba że chcecie by koń szedł szybciej). Początkujący jeźdźcy często popełniają ten błąd, że ściskaja i kopią konia bezustannie, jakby chcieli mu w ten sposób dostarczyć paliwa do poruszania się. Jeśli ucisk nie ustaje, przestaje zawierać informacje dla konia. W ten sposó otrzymuje się typowego konia „o stalowych bokach” ze szkółki jeździeckiej, idącego zawsze powoli jak żółw pomimo nieustannego nacisku.

To samo odnosi się do ludzi bezustannie poganianych i besztanych przez rodziców, szefów i nauczycieli. Jeśli negatywne wzmocnienie nie ustaje w chwili gdy osiągnięty jest pożądany efekt, przestaje ono być zarówno wzmocnieniem jak informacją. Staje się dosłownie – i jak to określa naukowa teoria informacji – „hałasem”.

Podczas oglądania w telewizji meczów footbolowych i basebolowych często uderza mnie jak wspaniale zsynchronizowane są wzmocnienia, które otrzymują gracze na boisku. Kiedy zdobywają bramkę lub bazę natychmiast odzywa się ryk kibiców. W momencie zdobycia kolejnego punktu lub wygrania meczu zwróćcie uwagę ile wzajemnych wzmocnień wymieniają między sobą gracze.
Z aktorami sprawa ma się inaczej, szczególnie z aktorami kinowymi. Nawet na scenie teatru oklaski dostaje się po wykonaniu całej pracy. Dla aktorów kinowych nie ma natychmiastowego wzmocnienia, poza sporadyczną reakcją reżysera czy operatora. Listy od wielbicieli i recenzje krytyków nadchodzą w wiele tygodni lub miesięcy później i nie mogą być porównywane z owacją publiczności na stadionie. Nie należy się zatem dziwić, że wiele spośród gwiazd kina przejawia niemal neurotyczny głód pochwał i adoracji. Taka praca może być szczególnie pozbawiona satysfakcji ponieważ wzmocnienia, mimo że niezwykle silne, nadchodzą zawsze z opóńnieniem.

Rozmiar wzmocnienia

Początkujący treserzy zwierząt używający jedzenia jako wzmocnienia często mają wątpliwości co do rozmiaru poszczególnych kąsków. Powinny one być możliwie jak najmniejsze. Im mniejszy kęs, tym szybciej zwierzę go zje. Z jednej strony skraca to czas oczekiwania aż zwierzę przełknie, a z drugiej pozwala na stosowanie większej liczby kąsków w trakcie jednej sesji nauki, zanim zwierzę się naje do syta.

W 1979 roku pracowałam jako konsultant w Narodowym Paku Zoologicznym w Waszyngtonie, D.C. gdzie uczyłam grupę pracownikó zoo technik wzmacniania. Jeden z moich uczniów, pracownik zoo, skarżył się, że jego tresura misia panda posuwa się do przodu bardzo powoli. Zdziwiło mnie to, bo instynktownie uważałam, że panda – duże i łakome zwierzę – powinno łatwo poddawać się wzmocnieniom składającym się z pożywienia.
Poszłam się przyjrzeć ich sesji ćwiczeniowj i stwierdziłam, że treser kształtował stopniowo i z powodzeniem konkretny ruch ciała pandy, ale dawał za każdym razem wzmocnienie w postaci całej marchewki. Miś, za każdym razem, spędzał kilka miłych chwil delektując się marchewką i w rezultacie, po kwadransie nauki i po trzech zjedzonych marchewkach zaczynał mieć ich dość. Plasterek marchewki jako pojedyńcze wzmocnienie byłby o wiele skuteczniejszy.

W zasadzie, jeden kęs pożywienia powinien wystarczyć i podtrzymać zainteresowanie zwierzęcia – ziarenko kukurydzy dla kurczaka, centymetrowa kosteczka mięsa dla kota, pół jabłka dla słonia. Jeśli używa się jakiegoś wyjątkowo ulubionego smakołyku można jeszcze bardziej zmniejszyć dawkę – łyżeczka owsa dla konia. Strażnicy w National Zoo nauczyli polarne niedźwiedzie wielu pożytecznych rzeczy, takich jak przechodzenie do innej klatki na rozkaz, przy pomocy rodzynek.

Praktyczna zasada treserów głosi, że jeśli odbywasz jedną sesję nauki w ciągu dnia, możesz liczyć, że zwierzę będzie dobrze pracowało za, mniej więcej, jedną czwartą swojej dziennej racji pożywienia – resztę dajesz mu potem za darmo.
Jeśli odbywasz dwie lub trzy sesje dziennie, możesz podzielić całodniowę rację na około osiemdziesięciu porcji i dawać dwadzieścia lub trzydzieści podczas każdej sesji. Osiemdziesiąt wzmocnień wydaje się być maksymalną ilością zdolną podtrzymać czyjekolwiek zainteresowanie w ciągu jednego dnia. (Być może dlatego jeden pojemnik na slajdy zawiera właśnie osiemdziesiąt slajdów; wiem, że ja zawsze wznoszę oczy do nieba, kiedy wykładowca prosi o podanie drugiego pojemnika w czasie wykładu.)

Rozmiar pojedyńczego wzmocnienia pozostaje również w relacji do trudności stawianego zadania. W Sea Life Park musieliśmy dawać wielorybom za ich olimpijski skok dlugości dwudziestu stóp, dużą makrelę. Po prostu odmawiały wykonania go za zwyczajne dwie małe sardynki. Także ludzie, zazwyczaj a nawet zawsze, za większy wysiłek dostają większą nagrodę. A kiedy to my robimy ten wielki wysiłek, to bardzo nie lubimy jeśli tak nie jest.

Jackpot – czyli super nagroda

Zarówno dla ludzi jak i dla zwierząt, bardzo wydajną techniką wzmacniania jest, tak zwany, jackpot, czyli super-nagroda. Jest to nagroda dużo większa, nawet dziesięć razy większa, niż zwykle i pojawiajęca się niespodziewanie.
W agencji reklamowej, w której kiedyś pracowałam urządzaliśmy zazwyczaj przyjęcie na Boże Narodzenie i mniejsze uroczystości z okazji podpisania kontraktu z nowym klientem czy zakończenia pracy nad dużym projektem. Prezydent firmy miał jednak zwyczaj organizować kilka razy do roku zupełnie niespodziewane imprezy. Pojawiał się nagle w środku dnia pracy i wołał by wszyscy przestali pracować. Wyłączano telefony i wchodziła cała procesja kelnerów, barmanów, muzyków, szampan, wądzony łosoś i tak dalej. Tylko dla pracowników i bez żadnej specjalnej okazji. Zawsze uważałam, że to się niezwykle przyczyniało do miłej atmosfery w pracy.

Jackpot może być stosowany by podkreślić przełom w pracy. Znam trenera koni, który, kiedy młodemu koniowi po raz pierwszy powiedzie się jakiś trudny manewr, zeskakuje z niego, ściąga siodło i uzdę i puszcza go wolno – nagroda w postaci wolności często daje dobre rezultaty w utrwalaniu zachowań.
Paradoksalnie, jackpot może przynieść wyniki również w przypadku opornego, nieśmiałego czy upartego podmiotu, który nie oferuje żadnych pożądanych zachowań.
W Sea Life Park prowadziliśmy badania na zlecenie Marynarki Stanów Zjednoczonych, polegające na wzmacnianiu u delfina nowych zachowań zamiast starych, dobrze mu znanych. Nasz delfin, łagodne stworzenie o imieniu Hou, rzadko prezentował nowe zachowania. Kiedy nie otrzymał wzmocnienia za ofiarowane zachowanie, stracił aktywność i kiedyś przez całą dwudziestominutowę sesję przestał w ogóle pracować. W końcu treser rzucił mu dwie ryby „za darmo”. Wyraźnie zdumiony tym delfin zaczął ponownie pracować i w krótkim czasie zaprezentował nowe zachowanie warte wzmocnienia. Od tej chwili praca potoczyła się lepiej.
Mnie samej przydarzyło się kiedyś podobne doświadczenie. Kiedy miałam piętnaście lat moją największą pasją była jazda konna. W maneżu, w którym jeździłam sprzedawano karnety na dziesięć lekcji jazdy każdy. Było mnie stać z mojego kieszonkowego tylko na jeden taki karnet na miesiąc. Mieszkałam wtedy z moim ojcem, Filipem Wylie, i macochą Ricky. Mimo że traktowali mnie bardzo dobrze, wkroczyłam wtedy w wiek kiedy nastolatki starają sie być jak najbardziej niemiłe i wojownicze.
Pewnego dnia, państwo Wylie, jako kochający i sprytni rodzice, oświadczyli mi, że mają powyżej uszu mojego zachowania i że wobec tego postanowili mnie wynagrodzić.
Dali mi w prezencie nowy, darmowy karnet na dziesięć lekcji jazdy. Jedno z nich zadało sobie trud pójścia do maneżu i zakupu karnetu! Super! Niezasłużony jackpot. O ile pamięć mnie nie myli, od razu poprawiłam swoje zachowanie, co potwierdziła Ricky Wilie kiedy pisałam o tym w mojej książce wiele lat później.
Nie rozumiem do końca dlaczego niezasłużony jackpot miał tak gwałtowny i długotrwały efekt. Może ktoś kiedyś napisze na ten temat pracę doktorską i nam to wyjaśni. Wiem jedynie, że ten karnet otrzymany za darmo wyzwolił mnie od uczucia opresji i buntu i podejrzewam, że delfin też się tak poczuł.

Wzmocnienie uwarunkowane

Zdarza się często, szczególnie w pracy ze zwierzętami, że absolutnie nie można dostarczyć wzmocnienia w momencie kiedy ma miejsce zachowanie.
Kiedy uczę delfina skoków, w żaden sposób nie mogę dać mu ryby kiedy jest on w locie. Jeśli po każdym skoku dostaje on rybę – i traci czas na jej zjedzenie – w końcu skojarzy skakanie z jedzeniem i będzie częściej skakał. Ale nie będzie wiedział, co w jego skoku mi się podobało. Wysokość? Łuk? A może piękny plusk w chwili spadania do wody? Potrzeba by było wielu powtórek żeby zwierzę się zorientowało o co mi chodzi. By obejść ten problem używamy wzmocnienia uwarunkowanego.

Wzmocnienie uwarunkowane to jakiś sygnał, początkowo bez znaczenia – dźwięk, światło, ruch – który nastąpuje przed lub podczas wzmocnienia. Treserzy delfinów używają jako uwarunkowanego wzmocnienia gwizdka policyjnego. Jest on dobrze słyszalny, nawet pod wodą, i pozostawia swobodę rąk przy rzucaniu ryb i dawaniu sygnałów gestami. Z innymi zwierzętami używam małej zabawki, która wydaje dźwięk klik-klik lub po prostu słownej pochwały, wybranego słowa używanego wyłącznie jako wzmocnienie uwarunkowane: „Dobry pies”, „Dobry konik”. Nauczyciele w szkole czasami wypracowują sobie takie rytualne i oszczędnie używane słowo pochwały – „Bardzo dobrze” lub ” Wspaniale” – na które dzieci czekają i starają się zapracować.

Nasze codzienne życie pełne jest uwarunkowanych wzmocnień. Lubimy kiedy dzwoni telefon lub skrzynka jest pełna listów, nawet jeśli duża część telefonów nie oznacza nic dobrego, a poczta składa się w dużym stopniu z reklam. Dzieje się tak dlatego, że mieliśmy wiele okazji by skojarzyć dzwonienie telefonu czy widok koperty z czymś miłym.
Lubimy muzykę bożonarodzeniową i nie cierpimy zapachu gabinetu dentystycznego. Otaczamy się zdjęciami, talerzami pamiątkowymi, trofeami – nie dlatego, że są ładne lecz dlatego, że przypominają nam chwile radości i ukochane osoby. To są uwarunkowane wzmocnienia.

W paktyce tresura zwierząt za pomocą pozytywnego wzmacniania powinna się prawie zawsze zaczynać od ustalenia uwarunkowanego wzmacniania. Przed przystąpieniem do właściwego trenowania zachowań należy nauczyć zwierzę rozpoznawać uwarunkowane wzmocnienie. Osiąga się to przez asocjację z jedzeniem, pochwałą lub jakimkolwiek innym realnym wzmocnieniem.
Moment gdy zwierzę rozpoznaje nasz sygnał jest łatwy do zaobserwowania: zwierzę jest wyraźnie zaciekawione i zaczyna szukać rzeczywistego wzmocnienia. Gdy ugruntujemy wzmocnienie uwarunkowane mamy do dyspozycji świetny środek do komunikowania zwierzęciu co nam się w jego zachowaniu podoba. Nie trzeba być Doktorem Dolittle by móc się porozumiewać ze zwierzętami. Można im bardzo wiele powiedzieć poprzez uwarunkowane wzmocnienie.

Uwarunkowane wzmocnienia nabierają niewiarygodnej siły. Widziałam ssaki morskie, które pracowały za uwarunkowane wzmocnienia nawet kiedy były już najedzone oraz konie i psy, które pracowały ponad godzinę za bardzo niewiele rzeczywistych wzmocnień w postaci jedzenia. No i, oczywiście, ludzie pracują bezustannie dla pieniędzy, które są w końcu tylko uwarunkowanym wzmocnieniem – są żetonem, za który można wszystko kupić – szczególnie ludzie, którzy już zarobili więcej pieniędzy niż są w stanie wydać i którzy nabrali nałogu uwarunkowanego wzmocnienia.

Instrumentalne wzmocnienie może nabrać wielkiej siły poprzez skojarzenie go z kilkoma podstawowymi wzmocnieniami.
Powiedzmy, że podmiot w danym momencie nie jest głodny, lecz gdy wzmacniający dźwięk lub słowo zostało skojarzone także z wodą lub jakąś inną przyjemnością czy potrzebą, zachowuje ono swoją przydatność. Moje koty słyszą słowa „dobry kot” kiedy stawiam im miskę z jedzeniem, kiedy je głaszczę, kiedy je wpuszczam i wypuszczam z domu, kiedy – po wykonaniu różnych sztuczek -dostają smakołyki. Dlatego mogę używać „dobry kot” by wzmocnić złażenie ze stołu kuchennego bez dawania właściwego wzmocnienia. Być może pieniądze są dla nas tak silnym wzmocnieniem ponieważ mogą być skojarzone praktycznie ze wszystkim. Stanowią one wyjątkowo zgeneralizowane wzmocnienie instrumentalne.

Kiedy wzmocnienie instrumentalne zostanie już ugruntowane nie należy go nadużywać w niekontrolowany i pozbawiony znaczenia sposób by nie straciło ono swej siły. Dzieci, które jeździły na moich pony walijskich, szybko nauczyły się używać słów „dobry konik” jedynie wtedy kiedy chciały wzmocnić jakieś zachowanie. Jeśli chciały po prostu porozmawiać z konikiem, używały dowolnych słów za wyjątkiem „doby konik”. Pewnego dnia chłopczyk, który od niedawna dołączył do tej grupy, głaskał konika po pysku i mówił mu: „jesteś dobrym konikiem”. Troje innych dzieci natychmiast zareagowało: „Po co mu to mówisz? Przecież on nic nie zrobił.”
Podobnie należy postępować z dziećmi (małżonkami, rodzicami, ukochanymi i przyjaciółmi) traktując ich przyjaźnie, z miłością i uwagą. Lecz pochwała, szczególnie jako instrumentalne wzmocnienie, powinna być zawsze związana z czymś konkretnym. Nie brakuje rzeczywistych okazji do pochwał wzmacniających harmonie rodzinną. Pochwały fałszywe lub pozbawione podstaw często wywołują opór, nawet u małych dzieci, i tracą swoją wzmacniającą siłę.

Click

Treserzy ssaków morskich używają wzmocnień uwarunkowanych – najczęściej gwizdków – do tresury wielorybów, delfinów, fok i białych niedźwiedzi. Pomysł ten został wprowadzony po raz pierwszy do parków morskich i ośrodków szkoleniowych Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych w latach 60-tych przez Kellera Brelanda, byłego studenta B. F. Skinnera. Breland nazwał gwizdek „bodźcem pomostowym” ponieważ informując delfina o tym, że właśnie zapracował sobie na rybę, jednocześnie tworzył on pomost czasowy pomiędzy wzmacnianym zachowaniem – skokiem w basenie – a chwilą podpłynięcia delfina do brzegu i odebraniem nagrody.

Fachowa literatura behawiorystyczna uznała oba te aspekty uwarunkowanego wzmocnienia. Lecz pozostawały jeszcze do odkrycia inne jego zalety.
W latach 90-tych coraz liczniejsi treserzy zwierząt zaczęli używać instrumentalnego uwarunkowania, kształtowania, pozytywnego wzmacniania i wzmacniania uwarunkowanego. Także wśród szerokich mas, szczególnie wśród właścicieli psów, metody te nabrały popularności. Używają oni, jako uwarunkowanego wzmocnienia, pudełeczka ze sprężyną zwanego klikerem. Stąd powstała nazwa „szkolenie klikerowe” i „klikerowcy”.

Nie wszystkie aspekty użycia klikera jako wzmocnienia uwarunkowanego i jako bodźca pomostowego, zostały poddane badaniom naukowym. Ph. D. Ogden Lindsay określił kliker jako zaznacznik wydarzeń. Pozwala on uczącemu się podmiotowi zidentyfikować precyzyjnie wzmacniane zachowania. Ale nie tylko. Oddaje on kontrolę nad sytuacją w ręce, łapy czy płetwy uczącego się. Po jakimś czasie podmiot nie ogranicza się już tylko do powtarzania zachowań lecz zaczyna wykazywać inwencję: „Hej, kliknąłeś na mnie! Zobacz, znowu to robię!”. Klikerowcy nazywają ten przełomowy moment „zapaleniem się żarówki”. Jest to niezwykle wzmacniająca chwila, zarówno dla ucznia jak i dla uczącego.

Ph.D. Ellen Reese wyjaśniła mi, że sposób w jaki klikerowcy wykorzystują kliker jako uwarunkowane wzmocnienie nadaje mu jednocześnie znaczenie zakończenia ofiarowanego zachowania. Oznacza po prostu „koniec”. Jak mówi Gary Wilkes: „klik kończy zachowanie”. To samo w sobie jest wzmocnieniem. Dla zwolenników tradycyjnych metod szkolenia jest to nieco szokujące; jakoś nie mogą oni pojąć, że żeby nauczyć psa trzymać w pysku drewniany koziołek, trzeba klikać za jego trzymanie i tym samym pozwalać mu go upuścić i zająć się jedzeniem plasterków parówki.

Gregory Bates, filozof, który pracował kilka lat w Sea Life Park, utrzymywał, że uwarunkowanie instrumentalne jest po prostu sposobem na porozumiewanie się z istotami innymi niż człowiek. W rzeczy samej tak może być. Kolejną ważną właściwością sygnału zaznaczającego jest przekazywanie konkretnych informacji.
Steve White, policjant, opowiadał mi o swoim owczarku niemieckim szukającym rzuconego mu przedmiotu, który to przedmiot wylądował na dwumetrowej wysokości krzaku. Pies długo i bezskutecznie przeszukiwał ziemię dookoła. Kiedy przypadkowo podniósł glowę Steve kliknął.Pies natychmiast począł węszyć na nowej wysokości, potem coraz wyżej, stając nawet na tylnych łapach. Już bez dalszej pomocy policjanta pies zlokalizował przedmiot i wskoczył po niego na krzak.

Sygnał do kontynuacji

Ważnym aspektem porozumiewania się Steva z psem za pomocą klikera było to, że sygnał nie oznaczał zakończenia zachowania. Oznaczał on „kontynuuj!”.
Dźwięk klikera wzmocnił węszenie na większej wysokości i podtrzymał zachowanie poszukiwania gdyż przedmiot nie został jeszcze odnaleziony.

W pierwszym wydaniu tej książki napisałam o wielokrotnym użyciu uwarunkowanego wzmocnienia bez wzmocnienia właściwego po każdym sygnale a jedynie na samym końcu. Stało się tak ponieważ czasem postępowaliśmy w ten spsób z delfinami w Sea Life Park w przypadku zachowań seryjnych lub długo trwających. To co wtedy umknęło mojej uwadze, to fak, że w rzeczywistości używaliśmy dwóch (conajmniej dwóch) sygnałów czyli uwarunkowanych wzmocnień.
Pierwszy, czyli gwizdek, oznaczał „OK! Nadchodzi jedzenie, chodź i weź rybę, koniec!”. Drugi, gwizd zmodyfikowany, znaczył „OK! Ale to jeszcze nie koniec!”.

W latach 90-tych pracowałam z wieloma nowicjuszami klikerowymi. Byli to – jak ich nazwał Morgan Spector – „nawróceni” treserzy, ludzie dobrze obeznani ze szkoleniem tradycyjnym opartym na korygowaniu, którzy starali się nawrócić na kształtowanie i pozytywne wzmacnianie.
Stwierdziłam wtedy, że wszyscy oni wykazywali tendencję do klikania bez nagradzania w takim stopniu, że działanie klikera wygasało. Należało wprowadzić zasadę „jeden klik – jedna nagroda” by nauczyć tych ludzi wydajnego kształtowania zachowań.

W rzeczywistości zachodzi wiele sytuacji kiedy jakiś przejściowy bodziec wzmacniający może być przydatny, jak w przypadku psa policyjnego Steva.
Praktyczne rozwiązanie tego problemu polega na wprowadzeniu zróżnicowanych bodźców: jeden z nich oznacza „OK! Kontynuuj!”. Ciekawe jest, że tego rodzaju sygnał nie musi być bezpośrednio powiązany z właściwym wzmocnieniem. Wystarczy wprowadzić go przed sygnałem oznaczającym „koniec” i uczący się szybko zacznie go rozpoznawać jako sygnał wiodący do rzeczywistego końcowego wzmocnienia.
Wtedy można zacząć go używać jako sygnału informującego w trakcie zachowań złożonych, bez hamowania samego zachowania. Na przykład, w zawodach agility, psy są wysyłane na tor przeszkód i właściciel musi poinformować psa w biegu na którą przeszkodę ma się skierować.
Widziałam kiedyś psa, który po pokonaniu przeszkody był wyraźnie zdezorientowany co do następnej, jakby nie dosłyszał komendy. „Czy mam biec do tunelu czy skakać przez poprzeczkę” – zdawał się pytać obracając głowę na różne strony. W momencie kiedy pies patrzył na poprzeczkę jego właściciel wrzasnął „Tak!”, pies od razu skręcił na poprzeczkę i wykonał skok.

Tak jak w przypadku bodźca, który oznacza zakończenie zachowania, nie jest ważne czy używamy klikera, gwizdka, okrzyku czy gestu. Liczy się jedynie to, że dostarczony bodziec nie jest jedynie pustą zachętą czy kibicowaniem mogącym rozproszyć zwierzę lub wręcz niechcący wzmocnić niewłaściwe zachowanie, lecz stanowi dokładne i dobrze ugruntowane wzmocnienie.

Uwarunkowane sygnały negatywne

Dostarczone na czas pozytywne wzmocnienie uwarunkowane oznacza dla uczącego się:”To co robisz jest poprawne i będzie nagrodzone, więc zrób to jeszcze!”. Można jednak stosować uwarunkowany bodziec negatywny czyli karę, która oznacza: „To co robisz jest niewłaściwe i będzie ukarane, więc przestań to robić!”.

Uwarunkowane bodźce negatywne są dużo bardziej skuteczne niż pogróżki. Niektóre podmioty, na przykład koty, są niewrażliwe na krzyki i besztanie. Moja przyjaciółka zupełnie przypadkowo oduczyła kota ostrzenia sobie pazurów o kanapę poprzez wprowadzenie okrzyku:”Nie!” jako uwarunkowanego bodźca negatywnego. Będąc w kuchni upuściła niechcący dużą miedzianą tacę, która upadła tuż obok kota. Zanim taca głośno brzęknęła o podłogę z ust jej wyrwał się okrzyk:”Nie!”. Gdy taca huknęła o podłogę kot, cały zjeżony z przerażenia, podskoczył i uciekł. Kiedy następnego dnia przyłapała kota z pazurami wbitymi w kanapę znowu krzyknęła:”Nie!” i wystraszony kot natychmiast zaprzestał niszczycielskiej dzałalności. Jeszcze dwa razy powtórzyła tę lekcję i zachowanie to nigdy więcej się już nie powtórzyło.

Reprymendy są częścią naszej egzystencji. Używanie pozytywnych wzmocnień jako podstawowej techniki nauczania nie oznacza wcale, że nie można – w razie potrzeby – stosować „Nie!”, na przykład kiedy dziecko dłubie w kontakcie elektrycznym.
Niestety, niektórzy treserzy wykorzystują tę życiową konieczność jako usprawiedliwienie dla szerokiego i zgeneralizowanego stosowania w nauczaniu elementów „korekcji”. Czyniąc to popełniają dwa błędy. Po pierwsze przypisują oni korekcji wartość równoważną wartości wzmocnienia pozytywnego, nie uwzględniając jej efektów ubocznych (patrz rozdział IV – „Kary”). I, po drugie, używają kar bez uprzedniego wprowadzenia sygnału ostrzegawczego, czyli uwarunkowanego bodźca negatywnego.
Sztuka efektywnego użycia „Nie!” polega na utrwaleniu go jako uwarunkowanego wzmocnienia negatywnego.
Na przykład, ten kto uważa za konieczne użycie obroży zaciskowej na psie powinien zawsze mówić „Nie!” kiedy pies robi coś niewłaściwego i odczekać chwilę, zanim szarpnie i zaciśnie obrożę. W ten sposób daje się psu szansę uniknięcia zacisku obroży poprzez zmianę zachowania. Zaciśnięcie obroży bez ostrzeżenia czyni z niego zwykłą karę, nie posiadającą przewidywalnego efektu na przyszłe zachowania i w efekcie prowadzącą do zaniku chęci psa do pracy.
Trzeci, często popełniany błąd to nie poluzowanie zacisku obroży po tym jak pies skorygował swoje zachowanie. Wtedy karane są oba zachowania: pierwsze – niewłaściwe, oraz drugie – skorygowane.

Brak uwarunkowanego negatywnego wzmocnienia prowadzi do zwiększenia ilości bodźców negatywnych dostarczanych podczas tradycyjnego szkolenia opartego na korekcji. Brak ten spowalnia też sam proces uczenia.
Tresura psów czy koni metodami tradycyjnymi trwa zwykle o wiele dłużej niż tresura przez wzmacnianie. Czasami potrzebne są długie miesiące lub wręcz lata by uzyskać przy ich pomocy wyuczone zachowania. Jest tak nie tylko dlatego, że opierają się one głównie na karaniu – które powstrzymuje zachowania zamiast je prowokować – lecz także dlatego, że opierają się na negatywnych bodźcach a nie na uwarunkowanych negatywnych wzmocnieniach. Potrzebne są wtedy setki prób i powtórzeń zanim zwierzę zorientuje się czego się od niego chce.

Od niedawna, wśród klikerowców, rozpowszechniło się użycie szczególnego rodzaju uwarunkowanego sygnału negatywnego w postaci słowa „źle!” wypowiedzianego bardzo neutralnym tonem. Polega to na tym, że kiedy pies próbuje rozmaitych zachowań w poszukiwaniu tego, które mogłoby się treserowi spodobać, pomaga się psu zidentyfikować zachowania które nie będą nagrodzone.
Według definicji kary B. F. Skinnera (karą jest odebranie czegoś pożądanego) sygnał „źle!” oznacza bezwzględnie uwarunkowaną karę ponieważ oznacza brak wzmocnienia. Czy dostarcza on jednak informacji i staje się wzmocnieniem? W szczególnych przypadkach tresury psów sygnał „źle!” jest przydatny. Jeśli wasz pies ma spory zasób ukształtowanych zachowań i komend – czyli, krótko mówiąc, jest doświadczonym uczniem – możecie wprowadzić sygnał „źle!” jako komendę na zróżnicowanie zachowań. Nabiera ona wtedy znaczenia: „Oszczędzaj siły, to slepy zaułek, spróbuj czegoś innego!”.
Sprawdza się to tylko wtedy kiedy uczeń był już dość często wzmacniany za zróżnicowane zachowania i za aktywne poszukiwanie spsobów na wywołanie kliknięcia z waszej strony. Jest to dość skomplikowane i może przyspożyć kłopotów w tresurze niedoświadczonego psa, który nie roumie znaczenia tego sygnału. W takich przypadkach sygnał „źle!” używany jest tak samo jak obroża zaciskowa.
Mówi się psu żeby usiadł – pies nie siada – więc, trach: „źle!”. Jeśli sygnał ten został już wyuczony jako oznaczający „nie będzie nagrody!”, wtedy karane jest nie-siedzenie psa. Ale to jeszcze nie oznacza, że teraz nastąpi siedzenie. Prawdopodobny rezultat będzie taki sam jak w przypadku jakiejkolwiek innej kary, czyli bardzo trudny do przewidzenia. Pies może całkiem zaprzestać współpracy i wycofać się, zacząć szukać innych wzmocnień poprzez szczekanie, ciągnięcie na smyczy, węszenie, drapanie się i generalne rozproszenie uwagi.

Schematy wzmacniania

Dość zakorzeniona jest błędna opinia, że jeśli zacznie się uczyć danego zachowania za pomocą pozytywnego wzmocnienia, trzeba będzie stosować to wzmocnienie do końca życia zwierzęcia; jeśli się go zaprzestanie, zachowanie to zaniknie. Jest to nieprawda. Stałe wzmacnianie konieczne jest jedynie w okresie nauki. Można nagradzać małe dziecko za używanie toalety, ale kidy nauczy się już z niej prawidłowo korzystać, pochwały stają się zbędne.
Na początku nauki należy dostarczać jak najwięcej wzmocnień – uczenie dziecka jazdy na rowerze wymaga stałego potoku słów „dobrze, tak trzymaj, świetnie!”. Jednak wyglądałoby to zabawnie (i dziecko uznałoby nas za szaleńców) gdybyśmy biegli za rowerem i chwalili je kiedy potrafi już dobrze jeździć.

By utrzymać wyuczone raz zachowanie na dobrym poziomie, nie tylko nie należy wzmacniać go za każdym razem, lecz należy wręcz nie wzmacniać go regularnie. Trzeba wzmacniać je jedynie od czasu do czasu, w sposób nieregularny i trudny do przewidzenia.
Psycholodzy nazywają to zmiennym schematem wzmocnień. Zmienny schemat jest o wiele bardzej wydajny w podtrzymaniu zachowań niż schemat stały, łatwy do przewidzenia.
Pewien psycholog wyjaśnił mi to na przykładzie: jeśli wasz nowy samochód, który zawsze zapala przy pierwszej próbie, pewnego dnia, po przekręceniu kluczyka w stacyjce nie daje znaków życia, spóbujecie go uruchomić, lecz po kilku nieudanych próbach stwierdzicie, że problem jest poważny i zawołacie mechanika.
Wobec nie wystąpienia spodziewanego natychmiastowego wzmocnienia, wasze przekręcanie kluczyka w stacyjce szybko ustanie. Z drugiej strony, jeśli macie starego grata, który prawie nigdy nie zapala od pierwszego razu, będziecie próbować i próbować bez końca. Wasze zachowanie jest ustawione na zmienny schemat i jest dzięki temu dobrze utrwalone.

Gdybym dawała delfinowi rybę po każdym skoku, bardzo szybko skoki stałyby się byle jakie, wykonane przy minimalnym wysiłku – byleby tylko zarobić na rybę. Gdybym wtedy przestała wogóle dawać ryby, delfin szybko całkowicie przestałby skakać. Jednak, jeśli delfin jest nauczony skakać za rybę, a ja zaczęłabym nagradzać raz pierwszy skok, raz trzeci, przypadkowo, zachowanie uległoby silniejszemu wzmocnieniu. W przypadku braku nagrody zwierzę skakałoby coraz więcej, w nadziei trafienia na właściwy skok, a same skoki stałyby się lepsze. To z kolei pozwoliłoby mi selektywnie wzmacniać najlepsze skoki. W ten sposób zmienny schemat pozwala kształtować perfekcję zachowań. Lecz nawet zawodowym treserom sprawia trudności poprawne stosowanie zmiennych schematów pozytywnych wzmocnień.
Wielu ludzi ma kłopoty ze zrozumieniem tego mechanizmu. Rozumiemy, że nie należy karać niepożądanego zachowania w momencie kiedy ono ustaje, a nie możemy zrozumieć, że nie potrzeba, a nawet nie należy, ciągle nagradzać zachowań właściwych. Jesteśmy mniej pewni siebie kiedy stosujemy pozytywne wzmacnianie w celu osiągnięcia dobrych wyników.

Moc zmiennego schematu wzmacniania jest podstawą wszelkich gier hazardowych. Gdyby za każdym razem kiedy wkładamy złotówkę do automatu wyskakiwało dziesięć złotych, nasze zainteresowanie szybko by spadło. Zarabialibyśmy pieniądze, ale jakie by to było nudne!
Ludzie lubią grać na automatach właśnie dlatego, że nie można przewidzieć czy wyskoczy z nich trochę pieniędzy, jakaś większa suma, czy nic. Nie można też przewidzieć kiedy nastąpi wzmocnienie – może to być już za pierwszym razem. Dlaczego niektórzy stają się niewolnikami hazardu, a inni mogą przestać grać w każdej chwili, to już zupełnie inna sprawa. Jedno jest pewne: ci, którzy popadają w nałóg robią to włażnie z powodu zmiennego schematu wzmocnień.
Im bardziej wydłużony w czasie jest zmienny schemat, tym silniej umacnia on zachowanie. Jeśli staramy się wyeliminować jakieś zachowanie, stosowanie wydłużonego schematu zmiennego nie jest wskazane. Każde zachowanie nie wzmacniane ma tendencję do zanikania. Lecz, jeśli będzie wzmacniane od czasu do czasu, nawet bardzo rzadko – jeden papieros, jeden kieliszek, jedno ustępstwo wobec nudzącego dziecka czy skomlącego psa – zachowanie, zamiast wygasać, będzie silnie wzmacniane poprzez wydłużony schemat zmienny. Tak bywa z byłym palaczem, który zapali jednego papierosa – może wrócić do nałogu w ciągu jednego dnia.
Wszyscy znamy ludzi, którzy z niewiadomych powodów, trzymają się kurczowo małżonlów lub kochanków, mimo złego traktowania przez nich. Zazwyczaj przypisujemy takie zachowanie kobietom. To one zakochują się w egoistach i źle wychowanych nicponiach – lecz mężczyznom też to się zdarza. Osoby te, jeśli się rozwiodą czy uwolnią od niemiłego partnera, zazwyczaj bardzo szybko znajdują sobie nowego, dokładnie takiego samego.
Czy te osoby są, z głębokich przyczyn psychologicznych, wiecznymi ofiarami? Być może. Lecz może są one także ofiarami wydłużonego zmiennego schematu? Jeśli nawiązujecie romans z osobą czarującą, seksowną, sympatyczną, troskliwą i osoba ta staje się stopniowo coraz bardziej nieprzyjemna czy wręcz wroga, lecz nadal od czasu do czasu pokazuje wam swoje pozytywne strony, zaczniecie żyć dla tych rzadkich chwil miłości i czułości.
Jest to paradoksalne z punktu widzenia zdrowego rozsądku, lecz oczywiste z punktu widzenia tresera. Im rzadziej i bardziej niespodziewanie będą następować te miłe wzmocnienia, tym silniejszy będzie ich efekt i tym dłużej wasze zachowanie będzie trwało. Poza tym łatwo jest pojąć dlaczego ktoś kto przeżył już tego rodzaju związek może go ponownie pragnąć.
Związek z osobą normalną, która się zawsze zachowuje przyzwoicie, może być pozbawiony atrakcyjności, której dostarcza związek pełen niespodzianek, długo wyczekiwanych wzmocnień i intensywnych doznań.
Spójrzmy na to z punktu widzenia osoby manipulującej tą sytuacją: „on/ona będzie mi jeść z ręki, mogę z nią zrobić co chcę tak długo jak długo będę jej dawać to czego ona chce… od czasu do czasu”. To jest sposób stosowany przez sutenerów na utrzymanie w swojej władzy prostytutek. Jest to bardzo silny mechanizm, lecz kiedy ofiara orientuje się, że siła przyciągająca ją jest zależna od rodzaju stosowanych wzmocnień, zazwyczaj może się uwolnić od takiej sytuacji i odejść.

Wyjątki w zmiennym wzmacnianiu

Jedynym przypadkiem kiedy niewskazane jest stosowanie zmiennego schematu po wyuczeniu zachowania jest rozwiązywanie testów czy układanek.
W zaawansowanym treningu obedience, psy muszą wybrać węchem z grupy przedmiotów ten jeden jedyny, który był trzymany w ręku przez właściciela i nosi jego zapach. Należy wtedy nagrodzić każdy poprawny wybór, bo wtedy pies będzie wiedział o co nam chodzi następnym razem. W testach wykluczających (na przykład na rozpoznanie dźwięku o wyższym tonie) podmiot musi być wzmacniany za każdym razem za poprawną odpowiedź by wiedział jak się zachować przy następnej próbie. (Oczywiście w zupełności wystarczy uwarunkowane wzmocnienie.)

Kiedy rozwiązujemy krzyżówki lub układamy puzzle otrzymujemy wzmocnienie za poprawne odpowiedzi, bo to są jedyne, które „pasują”. Gdyby przy układaniu puzzle można było dopasować kilka kawałków do jednego pustego miejsca, nie otrzymywalibyśmy pozytywnego wzmocnienia, a jest ono konieczne w większości sytuacji gdzie postępujemy według zasady „prób i błędów”.

Zachowanie wydłużone w czasie

Oprócz zmiennych schematów można stosować stałe schematy wzmacniania, kiedy podmiot musi pracować przez określony okres czasu lub musi wykonać określoną ilość zachowań w zamian za każde wzmocnienie.
Na przykład, mogę nauczyć delfina skakać sześć razy poprzez wzmacnianie co szóstego skoku. Szybko otrzymam serie skoków po sześć w serii. Problem z tego typu schematem polega na tym, że wczesne zachowania w danej serii nigdy nie są wzmacniane i mają tendencję do pogarszania się jakościowo. W przypadku skaczącego delfina wszystkie skoki, za wyjątkiem ostatniego, który jest wzmacniany, stałyby się mniejsze.
To pogarszanie jakości przy stałych schematach odgrywa prawdopodobnie ważną rolę przy wielu ludzkich poczynaniach, na przykład przy fabrycznych liniach produkcyjnych. Trzeba pracować przez pewien czas by otrzymać wzmocnienie, lecz ponieważ następuje ono według stałego schematu, niezależnie od jakości wykonanej pracy, podmiot w naturalny sposób stara się wykonać jak najmniejszy możliwy wysiłek i może pracować szczególnie źle na początku okresu.
Wypłata piątkowa jest stałym wzmocnieniem i prowadzi do „Leniwego Poniedziałku”. (W Stanach Zjednoczonych i Anglii pracownicy wynagradzani są co tydzień, w piątek, a nie co miesiąc, jak w innych krajach – przypis tłumacza).
W przypadku delfinów wzmacnianie co jakiś czas pierwszego lub drugiego skoku z serii pomoże w utrzymaniu zachowania i poziomu jakości jego wykonania. W przypadku ludzi rozmaite formy bonusów i innych wzmocnień (na przykład wyróżnienie) bezpośrednio powiązanych z ilością i jakością wykonanej pracy i pojawiających się bez związku z normalnym wynagrodzeniem, może przynosić dobre efekty.

Poprzez stosowanie stałych bądź zmiennych schematów mogą być uczone bardzo długie łańcuchy zachowań. Młodego kurczaka można nauczyć dziobać przycisk setki razy w celu otrzymania jednego ziarenka kukurydzy.
W przypadku ludzi mamy wiele przykładów opóźnionego wzmocnienia. Pewien psycholog żartował, że najdłuższym okresem niewzmacnianego zachowania w ludzkim życiu jest szkoła średnia prowadząca do matury.
Przy bardzo wydłużonych w czasie schematach występuje też inne zjawisko: powolny start. Kurczak, kiedy już zacznie dziobać, robi to ze stałą prędkością, bo każde dziobnięcie przybliża go do momentu otrzymania wzmocnienia. Naukowcy zauważyli jednak, że kurczak tym bardziej odkłada moment rozpoczęcia dziobania, im bardziej schemat wzmacniania się wydłuża.To jest czasami nazywane „opóźniony start długoterminowych zachowań” i jest nam dobrze znane z naszego życia. Począwszy od wypełniania deklaracji podatkowej aż do sprzątania garażu, kiedy stoi przed nami zadanie wymagające dużego wysiłku, wymyślamy tysiąc powodów by odwlec je w czasie.
Pisanie – czasem nawet napisanie zwykłego listu – jest takim długotrwałym zadaniem. Jak już raz zaczniemy, zwykle idzie nam całkiem nieźle, lecz – och! – jakże ciężko nam usiąść do tej roboty.
James Thurber miał tak wielkie trudności z rozpoczęciem pisania kolejnego arykułu, że czasami oszukiwał swoją żonę (która całkiem słusznie niepokoiła się, bo to za te artykuły mieli pieniądze na zapłacenie czynszu) i leżał całymi dniami w swoim gabinecie na kanapie, trzymając w jednej ręce książkę, a drugą uderzając na oślep w klawisze maszyny do pisania.
Zjawisko opóźnionego startu przeważało szalę na niekorzyść ewentualnego pozytywnego wzmocnienia w postaci pieniędzy. A stukanie na maszynie trzymało z daleka negatywne wzmocnienie w postaci zrzędzenia żony.

Dobrym sposobem na przezwyciężenie zjawiska opóźnionego startu jest wprowadzenie pozytywnego wzmocnienia za samo rozpoczęcie pracy, tak jak czyniłam to z delfinami, wzmacniając czasami pierwszy lub drugi skok z sześcioskokowej serii. Używałam tej techniki z powodzeniem na samej sobie. Przez kilka lat uczęszczałam do wieczorowej szkoły średniej dwa razy w tygodniu. Trzy godziny lekcji plus godzina na dojazd w każdą stronę. Kiedy dochodziła piąta po południu pokusa by nie iść była zawsze wielka. Odkryłam, że jeśli podzielę czas dojazdu na pięć etapów – dojście do kolejki, złapanie pierwszego pociągu, przesiadka na drugi pociąg, jazda autobusem pod szkołę i, w końcu, wejście po schodach do budynku – i wzmocnię każde z tych początkowych zachowań poprzez zjedzenie kawałka czekolady, którą lubię, ale której zwykle nie jadam, byłam w stanie zmusić się do wyjścia z domu. Po kilku tygodniach dojeżdżałam już do szkoły bez czekolady i bez wewnętrznych rozterek.

Zachowania przesadne: przypadkowe wzmocnienia

Wzmocnienia pojawiają się bezustannie w codziennym życiu, często zupełnie przypadkowo. Pewien biolog studiujący zachowanie sów zauważył, że jeśli sowa złowiła mysz pod konkretnym krzakiem, będzie pod ten krzak zaglądać przez tydzień lub dłużej; prawdopodobieństwo, że będzie tam zaglądać wzrosło. Jeśli znajdziesz stuzłotowy banknot w koszu na śmieci, to założę się, że na drugi dzień, przechodząc obok niego nie powstrzymasz się od dokładnego obejrzenia tego kosza.
Przypadkowe wzmocnienie było korzystne dla sowy. Ogólnie można stwierdzić, że ewolucja zachowania zwierząt prowadzi do tego, że każde otrzymane wzmocnienie jest korzystne. Jednak zdarzają się przypadkowe skojarzenia i mają one równie duży wpływ na zachowania. Kiedy zachowanie pozostaje bez związku z konsekwencjami, lecz podmiot ciągle podtrzymuje je jakkby było ono konieczne dla otrzymania wzmocnienia, mamy do czynienia z, tak zwanym przez naukowców, zachowaniem przesądnym.
Przykładem jest żucie ołówków. Jeśli podczas egzaminu zdarzy nam się włożyć do ust koniec ołówka i w tym samym momencie przyjdzie nam do głowy odpowiedź na egzaminacyjne pytanie, to wzmocnienie może wpłynąć na nasze dalsze zachowanie. „Oświeciło” nas kiedy żuliśmy ołówek, więc żucie ołówka zostaje wzmocnione. Kiedy uczęszczałam do college’u wszystkie moje ołówki nosiły ślady zębów – przy wyjątkowo trudnych egzaminach zdarzało mi się przegryźć ołówek na pół. Byłam pewna, że obgryzanie ołówka pomaga mi w myśleniu – oczywiście nie pomagało, a było jedynie przypadkowo uwarunkowanym zachowaniem.
To samo odnosi się do wkładania jakiejś części garderoby lub rytualnych zachowań kiedy zabieramy się za coś trudnego.
Widziałam gracza w baseball, który przed każdym kolejnym uderzeniem przechodził przez dziewięciostopniowy rytuał zachowań: dotknąć czapki, dotknąć rękawicy piłką, zepchnąć czapkę na oczy, potrzeć ucho, zepchnąć czapkę do tyłu, i tak dalej. W momentach szczególnego napięcia przechodził przez cały rytuał dwa razy, zawsze w tej samej kolejności. Odbywało się to całkiem szybko – komentatorzy nie zwracali na to uwagi – a był to raczej skomplikowany rytuał.

Zachowania przesądne często pojawiają się w tresurze zwierząt. Zwierzę może reagować na kryteria, których wcale nie mieliśmy zamiaru wprowadzać, lecz które niechcący wzmocniliśmy na tyle, że stały się one uwarunkowaniami. Na przykład, zwierzę może się zachowywać tak jakby dla otrzymania wzmocnienia było konieczne przebywanie w określonym miejscu, przybranie określonej pozycji lub zwrócenie się w określoną stronę. Kiedy chcecie powtórzyć ćwiczenie w innym miejscu, lub zwróceni w inną stronę, zachowanie nagle załamuje się i nie bardzo jest wiadomo dlaczego. Dobrze jest więc, kiedy zachowanie jest już częściowo wyuczone, wprowadzać zmiany wszystkich zewnętrznych okoliczności, które nie mają bezpośredniego wpływu na samo zachowanie. Uniknie się w ten sposób przypadkowego uwarunkowania, które później mogłoby nam zawadzać w dalszym szkoleniu.
Nade wszystko należy się wystrzegać przypadkowego ustalenia schematów czasowych. Zarówno ludzie jak i zwierzęta mają bardzo precyzyjne wyczucie przerw czasowych.
Kiedyś byłam przekonana, że nauczyłam dwie synogarlice skakania na komendę (sygnał mojej ręki) dopóki znajomy naukowiec uzbrojony w stoper nie poinformował mnie, że skakały one co dwadzieścia dziewięć sekund. Przez przypadek wydawałam swoją komendę z wielką regularnością i one to podchwyciły, opierając się na tej informacji zamiast na gestach mojej ręki.

Wielu tradycyjnych treserów zwierząt jest dosłownie zniewolonych przez przesądne myślenie i zachowania. Ktoś mówił mi, że delfiny wolą ludzi ubranych na biało, że muły należy bić, że niedźwiedzie nie lubią kobiet, i tak dalej.
Ci którzy uczą ludzi nie są o wiele lepsi. Wierzą, że do dzieci z piątej klasy należy krzyczeć, że karanie jest niezbędne dla wywołania respektu. Ci ludzie są na łasce tradycyjnych metod; muszą uczyć dokładnie w ten sam sposób za każdym razem bo nie są w stanie odróżnić metod, które przynoszą rezultaty od przesądów. Tego rodzaju błędy pojawiają się w wielu zawodach – nauczyciele, inżynierzy, wojskowi, a szczególnie lekarze, są na nie podatni. Strach pomyśleć ile rzeczy robi się z pacjentami nie dlatego, że przynoszą pozytywne rezultaty, lecz dlatego, że tak się robi od zawsze, albo tak się robi w dzisiejszej medycynie. Każdy kto leżał kiedyś w szpitalu może przytoczyć pół tuzina przykładów czynności, które nie są niczym innym jak tylko zachowaniem przesądnym.
Zadziwiające jest, że zachowania przesądne nie zawsze zanikają po tym jak zostaną napiętnowane i wytknięte jako bezużyteczne. Są mocno uwarunkowane i w konsekwencji mocno bronione. Spróbujcie zaatakować lekarza za stosowanie bezużytecznych bądź wręcz szkodliwych terapii, a zostaniecie sami zaatakowani w ostry sposób. Tak samo jestem przekonana, że nasz gracz w baseball gorąco broniłby się gdyby mu kazano grać bez czapki, której ciągle dotyka.
Sposobem na pozbycie się własnych przesądnych zachowań jest zdanie sobie sprawy, że nie pozostają one w żadnym związku ze wzmocnieniami.
Mój syn jest bankierem i jako hobby uprawia szermierkę. Trenuje dwa lub trzy razy w tygodniu i w weekendy często wyjeżdża na zawody. Kiedyś, przed spotkaniem z trudnym przeciwnikiem, czuł się załamany, bo zapomniał w domu ulubionej szabli. Przegrał ten mecz. Wtedy zdał sobie sprawę, że własne przygnębienie prawdopodobnie bardziej mu zaszkodziło niż brak szabli. I, rzeczywiście, posiadanie „ulubionej” szabli było zachowaniem przesądnym.
Ted postanowił wyeliminować wszytkie przesądne zachowania mające związek z szermierką. Odkrył w sobie bogaty ich repertuar, od przywiązania do niektórych części garderoby do wewnętrznego przekonania, że na jego wyniki sportowe mogła mieć wpływ źle przespana noc, kłótnia, lub nawet to, że zabrakło soku owocowego podczas turnieju. Systematycznie przeanalizował każdą z tych okoliczności, zrozumiał swoje od nich uzależnienie i wyeliminował je jedno po drugim jako zachowania przesądne. Teraz idzie na każdy turniej spokojny i pewny siebie, nawet jeśli poprzedziły go koszmary w rodzaju spóźnienia na pociąg, zgubienia sprzętu, awantur z taksówkarzami i nawet wtedy kiedy występuje z pożyczoną szablą, w treningowym dresie i w skarpetkach nie do pary.

Co można osiągnąć przez pozytywne wzmocnienia?

Oto kilka rzeczy, które znani mi ludzie osiągnęli przez pozytywne wzmocnienie:

  • Judy, projektantka, żeby nie stracić wprawy, uczęszczała wieczorami na uniwersytecki kurs malarstwa. Pozostałych dwudziestu studentów to byli w większości także projektanci lub zawodowi malarze. Wykładowca zadawał raz na tydzień pracę do wykonania w domu, lecz większość była tak zapracowana zawodowo, że nie zadawała sobie trudu jej wykonania.
    Zazwyczaj nauczyciel beształ klasę przez dziesięć minut za nieodrobienie zadanej lekcji. Judy miała tego dość i zaproponowała mu żeby zamiast besztać tych co pracy nie wykonali zaczął on chwalić tych, którzy ją zrobili. Wykładowca uczynił to i publicznie chwalił każdą przyniesioną z domu pracę. Po trzech tygodniach, nie tylko wszyscy w klasie mieli lepszy humor lecz także ilość przynoszonych prac wzrosła z jednej trzeciej do trzech czwartych.
  • Shannon, studentka, odwiedziła przyjaciół podczas gdy rozgrywała się u nich następująca scena: cztery dorosłe osoby próbowały, ryzykując własnym zdrowiem i życiem, przytrzymać owczarka niemieckiego po to żeby dał sobie opatrzyć chore ucho. Shannon nie jest szczególną miłośniczką psów lecz uczy się pozytywnego wzmacniania. Wyjęła więc z lodówki kawałek sera i w pięć minut nauczyła psa stać spokojnie podczas gdy ona opatrywała mu ucho.
  • Młoda kobieta wyszła za mąż za mężczyznę, który okazał się być wyjątkowo zrzędny i wymagający. Co gorsze, jego ojciec, który z nimi zamieszkał, też miał talent do pomiatania swoją synową.
    O tej historii dowiedziałam się od matki dziewczyny. Po pierwszej wizycie u córki była przerażona tym co zobaczyła. „Nie martw się, mamo”, powiedzała córka, „poczekaj trochę, to zobaczysz”. Dziewczyna zaczęła reagować w minimalnym stopniu na ostre uwagi i rozkazy mężczyzn i jednocześnie wzmacniała każde ich miłe zachowanie, okazując zadowolenie. W ciągu roku uczyniła z obu miłe osoby. Teraz witają ją z uśmiechem i zrywają się na nogi by pomóc jej kiedy wraca z zakupami do domu.
  • Dziewczynka, uczennica ósmej klasy, lubiła jeździć w weekendy na wieś, na spacery ze swoim psem. Pies często odbiegał daleko i nie wracał na zawołanie, szczególnie kiedy nadchodziła pora powrotu do domu. Pewnego razu dziewczynak zaczęła psa chwalić, głaskać, przemawiać do niego słodko, ile razy pies przychodził do niej niewołany. Kiedy trzeba było wracać, zawołała psa, który natychmiast do niej przybiegł. Okazane czułości okazały się dla psa bardziej atrakcyjne niż przedłużone chwile wolności. Nigdy więcej nie było z tym psem problemów podczas spacerów wiejskich.
  • Młoda pracowanica, której szef był okropnym człowiekiem, stwierdziła, że niektóre czynności wpływały na szefa jak pozytywne wzmocnienia – na przykład podpisywanie dokumentów – i zaczęła podsuwać mu jak najwięcej rzeczy do podpisu, w chwilach kiedy szef nie był wściekły. Szef się odprężył i z czasem zaczął nawet opowiadać dowcipy.
  • Niektórzy ludzie mają niesamowity dar wzmacniania innych.
    Annette, kobieta niepracująca zawodowo i z dorosłymi już dziećmi, byłaby bardzo samotna gdyby nie krąg znajomych, którzy często do niej dzwonią by podzielić się nowinkami. To nie są tylko sąsiedzi czy krewni. Wielu to bardzo zapracowane osoby – ja jestem jedną z nich. Dlaczego wszyscy wydzwaniamy do Annette? Jeśli masz złe wiadomości – masz grypę, urząd skarbowy dobiera ci się do skóry lub opiekunka twoich dzieci wyprowadza się do innego miasta – Annette ma gotowe pocieszenie czy dobrą radę, jak każda przyjaciółka. To przy okazji dobrych wiadomości Annette rozwija w pełni swój talent do pozytywnego wzmacniania. Jeśli powiesz jej, że bank udzielił ci kredytu, Annette nie ograniczy się do zwykłego „To świetnie!”. Dokładnie wyliczy i podkreśli co uczyniłeś żeby osiągnąć twój cel. „Widzisz” – powie Annette – „pamiętasz jak się starałeś o ten kredyt. Pamiętasz jak się starałeś o nową kartę kredytową. Teraz zbierasz owoce swojej pracy. Uznali cię za osobę sukcesu i godną zaufania. Musiałeś się napracować, ale teraz masz rezultaty. Jestem z ciebie naprawdę dumna”. To dużo więcej niż zwykła aprobata i to za wysiłki, które przedtem wydawały ci się jedynie zbędnymi kłopotami. Annette przekształca dobre wieści ze zwykłych okazji kiedy ci się coś „udało” w pozytywne wydyrzenia warte wzmocnienia. To z pewnością wzmacnia w nas wszystkich zwyczaj dzwonienia do Annette.

    Zorganizowane wzmocnieniaWszelkie grupy (kluby grubasów, alkoholików, itp.) uczące kontroli i poprawy samego siebie, masowo wykorzystują siłę wzmocnień pozytywnych jakich grupa dostarcza pojedyńczej osobie. Oklaski, medale, wręczanie nagród i inne grupowe wzmocnienia są bardzo efektywne i często używane z wielką fantazją.
    Pewien dyrektor do spraw handlowych w IBM chciał wzmocnić swoich handlowców po osiągnięciu przez nich świetnych rocznych wyników rocznych w sprzedaży. Wynajął wtedy stadion footballowy, zorganizował wielkie przyjęcie dla pracowników, kadr i ich rodzin. Handlowcy wbiegali na stadion przez tunel dla graczy podczas gdy ich nazwiska jarzyły się na tablicy świetlnej, a tłum na trybunach oklaskiwał ich.Przeszłam kiedyś kurs Wernera Erharda, tzw. ” est”. Program ten pełen był handlarskich sztuczek, ale, z treningowego punktu widzenia, był sprytnym i często błyskotliwym zastosowaniem kształtowania i wzmacniania. Program ten nazywał się – według mnie słusznie – Treningiem. Przywódca nazywany był Trenerem. Celem szkolenia było osiągnięcie wzmożonej świadomości samego siebie, a głównym wzmocnieniem nie była reakcja ze strony Trenera, lecz niewerbalne zachowania całej grupy.
    Aby wprowadzić zachowanie grupy jako wzmocnienie, 250 osób miało oklaskiwać kolejnych mówców, bez względu na to czy miały na to ochotę czy nie. W ten sposób nieśmiali nabrali śmiałości, odważni zostali nagrodzeni i wszystkie kolejne przemówienia – mądre i mniej mądre – zyskały uznanie grupy.
    Na początku oklaski były nieco wymuszone. Szybko jednak nabrały znaczenia wyrażając nie tyle zachwyt, jak w teatrze, ile emocje i zrozumienie.
    W mojej klasie – jak to się zdarza w każdej klasie – znalazł się mężczyzna, który polemizował z Trenerem na każdy podjęty przez niego temat. Kiedy powtórzyło się to trzeci czy czwarty raz, Trener podjął dyskusję. Jasne było dla nas wszystkich, że racja była po stronie ucznia. Ale kiedy dyskusja zaczęła się przeciągać, nikogo z obecnych to już nie obchodziło. Chcieliśmy tylko żeby facet wreszcie usiadł i siedział cicho.
    Zasady tej gry – a właściwie zasady kształtowania – zabraniały nam protestować czy kazać mu siedzieć cicho. Lecz stopniowo głucha cisza ze strony całej grupy dotarła do jego świadomości. Widzieliśmy jak zdał sobie nagle sprawę, że nikogo nie interesuje fakt, że to on ma rację. Być może mieć rację nie było najważniejsze w tym momencie. Powoli umilkł i usiadł. Na sali wybuchły oklaski wyrażające sympatię i uznanie – a także ulgę – bardzo mocne pozytywne wzmocnienie dla decyzji podjętej przez mówcę.Kiedy ważne elementy treningu stanowią zachowania, czyli nie są one werbalne, jest niezwykle trudno wyjaśnić je osobom postronnym. Erhard, jako nauczyciel Zen, często odwołuje się do aforyzmów. W powyżej opisanym przypadku mężczyzny, który za dużo dyskutował, odpowiednia maksyma to: „Kiedy masz rację, masz tylko rację, i na tym koniec.” To nie znaczy wcale, że cię lubimy, że jesteś miły, ani nic innego: masz tylko rację. Gdybym miała wygłosić coś takiego na przyjęciu, na którym ktoś się za bardzo puszy, jakiś inny były uczestnik kursu „est” wyśmiałby mnie – na pewno wyśmiałby mnie mój bardziej nowoczesny trener – lecz większość słuchaczy pomyślałaby, że jestem pijana lub postradałam zmysły. Dobre treningowe intuicje nie zawsze się nadają do werbalnego wyjaśnienia.

    SamowzmacnianieJednym z możliwych zastosowań treningu wzmacniającego jest wzmacnianie samego siebie. Często to zaniedbujemy, częściowo ponieważ nie przychodzi nam to do głowy, a częściowo ponieważ zazwyczaj wymagamy od samych siebie dużo więcej niż od innych. Mój znajomy minister ujął to następująco: „Niewielu z nas ma tak niskie wymagania wobec siebie, żeby łatwo było im sprostać”.
    W rezultacie, często przez długie okresy czasu gonimy, bez przerwy, od jednego zadania do drugiego, nieświadomi, że nawet sami sobie nie podziękujemy za wysiłek. Niezależnie od wzmacniania nas samych za pozbycie się złego nawyku lub nauczenie czegoś pozytywnego, pewna doza wzmocnienia jest niezbędna w codziennym życiu dla samego przetrwania. Sądzę, że pozbawienie wzmocnień jest jedną z przyczyn powstawania stanów depresji lub lęku.
    Można wzmacniać samego siebie w zdrowy sposób – poprzez pójście na spacer, rozmowę z przyjacielem, dobrą książkę; lub w sposób mniej zdrowy – przez papierosy, whisky, tuczące jedzenie, narkotyki, zabawę do późnej nocy, i tak dalej. Podoba mi się stwierdzenie aktorki, Ruth Gordon: „Aktor potrzebuje komplementów. Kiedy przez długi czas nikt mi ich nie prawi, robię to sama i działa to bardzo dobrze ponieważ wiem przynajmniej, że są one szczere”.
    Tłumaczenie: Magda Wejroch

Czym nagradzać – przepisy na ciasteczka dla psów

Ciasteczka z wątróbki – przepis Barbary Waldoch

  • 3 jaja,1/3 szklanki oleju,(ja użyłam specjalną mieszankę olejową dla psów, ale może być każdy olej),0.5 kg watroby (surowej),1 ząbek czosnku,ok 2 szklanek mąki (zależy od konsystencji)

Ubijamy lekko jajka, można wrzucić do 'blender’ (maszynki z nożami do rozdrabniania na miazgę). Wlewamy olej i mieszamy (albo dolewamy do 'blender’), wrzucamy czosnek.
Jeżeli używaliśmy 'blender’, to kroimy wątrobę na kawałki i wrzucamy do reszty, rozdrabniając na miazgę, albo przekręcamy przez maszynkę do mięsa.
Dodajemy tyle mąki, żeby mieć gęstość przeciętnego ciasta (niezbyt płynne). Smarujemy blaszkę, wykładamy na blaszkę, pomagając sobie łopatka.
Pieczemy w nagrzanym piekarniku 15-30 minut, w temp 220 stopni.
Kiedy powierzchnia jest sucha i zaczyna się rumienić na brzegach, sprawdzamy patyczkiem czy jest upieczone. Jeżeli patyczek wkłuty w środek wychodzi suchy, to jest upieczone.
Kroimy na kawałki i wykładamy na kratową podstawkę do wystygnięcia. Jeżeli chcemy żeby ciasteczka były bardziej suche i twarde, wkładamy kawałki na blachę i suszymy w lekko ciepłym piekarniku ze 30 minut.
Przechowujemy w lodówce lub zamrażalniku.


Ciasteczka serowe – przepis Hani i Ediego
Składniki:

  • 2 szklanki mąki razowej1 i 1/4 szklanki utartego żółtego sera2 ząbki drobno pokrojonego czosnku1/2 szklanki oleju roślinnego5 łyżek stołowych wody

Mąkę, ser, czosnek i olej wymieszać (można użyć miksera) stopniowo dodając wodę. Ciasto rozwałkowąć do grubości ok. 1 cm i używając foremki wyciąć np. kółka. Pies w temp. ok. 200st.C. przez ok.15 min., aż ciasteczka się przyrumienią. Przechowywać w szczelnym pojemniku lub w lodówce.

 

5/5 - (3 votes)